Max Rogov


Horyzonty


 
 

Na krawędziach między ziemią a niebem


zawieszono cienką linię horyzontu.

Prawie niewidoczną,


niczym igła zagubiona w stogu.

Balansuję na niej,

trzymając w dłoni połatany parasol.

Tak jak ptak zwiedziony jasnością błękitu,

wzbił się prosto w uścisk smutkiem ciemnej chmury,

upada na ziemię.

By się na niej odrodzić w płomieniach nadziei.

A ludzie patrzą z dołu, czekając co się stanie,

unoszą ciekawskie głowy.

Przecież nie ma jednego nieba,

i nie ma jednej ziemi.

Zwinięto na szpulkę linię horyzontu.
 



https://truml.com


print