Ynlodan Kyrtap


Wiatraki


1

Pierwsze wzeszło powietrze, a potem wiatraki -
przestrzeń piąstką ściskana przez orzech lub liście.

Psy to resztki twojego imienia, uliczki -
rozpuszczone, kruszące się włosy, rozbite
ostrym żebrem, które wyjmuję ze słońca.
Wiatr jest pierwszym wiatrakiem skręconym do ziemi.
Deszcz jest drugim, a ręce i nogi ostatnim.

Następna sekunda jest pętlą dla tej aktualnej,
a przyszłość jest jednocześnie wisielcem i stryczkiem,
niedokończonym i poluzowanym.

2

Gdy śpię jestem polderem zarosłym słomkową
kołdrą - na niej zakrzepnie zwierzęcy poranek.
Barwy, które na słońcu śle się epistołą.

Kręce wszystkie zegary, obracam wskazówki,
pod powieką wychodzę na spacer z pejzażem
popękanym i głębszym, gdy stoi na nogach,
gdy kładzie je na żyłki jak na taborecie.

3

Okno będzie rozciągać się przez kilometry:
na dół - wtedy zobaczę piekło nie wychodząc z domu,
jedząc kolację lub siedząc w fotelu
(widowisko z wydartym epilogiem z ognia);

w górę - gwiazdy zobaczą odbicie jak w lustrze
i oświetlą się same lub kosmos w odwecie, mrok skieruje,
by wschodził,  a potem w południe gwiazdę
zmienił na stryczek i wstąpił do grona

nieśmiertelnych na hakach, a każdej sekundzie
wokół szyi zaciska się wszystkie zegarki
i nic mroku nie ściągnie, przeklętych wisielców.



https://truml.com


print