Wojciech Jacek Pelc


performance


na plaży, wśród turystów, budek z piwem
i kiełbaskami, rozpalony słońcem, nagi.
w bezmasce na twarzy.

rozłożyłem szeroko ramiona
i palce maksymalnie w kierunkach.
patrzcie! oto ja, kompletny i od środka.
z odkrytą tajemnicą. dla was.

(euforia kilku sekund oczekiwania na achy)

pierwszy był kot. zrobił kupę,
łapką przysypał nieczystości
i usłyszałem płacz dziecka
z tęsknoty za lodem. następni:
bananowa skórka w towarzystwie
dwóch niedopałków i kurwa!
od czego, psia mać, są tojtoje!
przecierając okulary staruszka
zapytała czy nie widziałem Henryka.
szaszłyki skwierczały.



Kadyny - lipiec 2009



https://truml.com


print