Istar


umrę za Pieczkę


niechby latem
w zimę nie wolę
kiedy po cichu, owinięci w płaszcze
żałobnicy dźwigają szale

wiosną szkoda zapachu ziemi
na lato mam piękny słomkowy kapelusz
jesienią? jeśli woli pan w deszczu

pójdę, choćby zaraz

a On mnie łapie za rękę:
dziecko, tam nie ma nic do roboty
dla tych zamiast


kocham pana, Franciszku



https://truml.com


print