Kraft
kocham
goniąc za echem jak wyrzeźbiony z piasku 
łapacz snów skuty lodem zagubionymi resztkami
siłą słów dezyntezując okruchy horyzontów
przewracam się z obłoków na kartkę papieru
wylewam z siebie 
olśniona zmierzchem teraz czytasz
ty która w ślad szłaś za mną 
stopami jakie gotów byłem całować w ciemno 
dwie nagie twoje ponad cenę
piersi ubrane w dotyk
i kilka niepotrzebnychn prywatnych zdań 
gdy szukając światła 
na dzień odejścia podsumowałaś świt z doskoku
jak niewolnik luster
w których moim odbiciem byłaś jedynie 
tylko ty
białym latwcem na wietrze
kreślącym geometrię powietrza którym chciałem 
oddychać jak to łatwo 
powiedzieć mistyfikacją zdarzeń mąciłem kałuże
lepszego jutra episodio odbijając promieniami 
natchnień moczonych w orzechowym torcie
skorupą tchnienia nieudanych połączeń
ostatni raz choć za późno
mówię
https://truml.com