Sztelak Marcin


Katedra w piekle. Makabreska



Z reguły grzeszę
nadmiarem słów, a tu cisza grobowa
pełznie od strony cmentarza;
zresztą pode mną też leżą, wymieszani z ziemią.
 
W dole już nie płonie ogień, ścisk jak w autobusie,
wciąż wysyłają zaproszenia
na facebooku.
 
Pośrodku niekorzystny biomet,
permanentny brak oświetlenia.
Wiersze pisane w ciemnościach,
palcem na mące, tej z której miał być chleb.
 
U góry krzew gorejący, jestem który jestem
Bluźnierstwo, mimo że obraz
i tak dalej.
 
W tym domu straszy – ustawicznym brakiem
internetu. Płaczę, pozbawiony listy znajomych.
Bez niej nie wiem czy jeszcze
mogę nazywać się pełnoprawnym
człowiekiem.



https://truml.com


print