Istar


emigrując do wysp szczęśliwych


kobieta w szalu jakby wiatr zapowiedział przypływ.
odkąd sięga morze, fale chmur rozpływają się niebu. 
to nie Bóg, a modli się do niego. zamiast słów 
uczy posłuszeństwa. nie wypowiada imion, a idą.

środkiem jest dom. kogo kusi dalej, odprowadza 
jak ptak w żałobie. odlatuje, a gniazd nie widać.
pójdą skąd powrotu nie będzie, wśród drzew
ukryte drogi. las też ma swoje do wykarmienia.

chleb. nie można wydać obcym kiedy rodzą się
od nowa. i płacz to nie grzech. przywołuje świętych.
czuwają nad śpiącym żeby sił, i śmierć nie pomyślała
- to moje.



https://truml.com


print