Czapski Tomasz


Dotyk


dotykam 
przypadkiem
wynajdując chwilę 
kiedy nie masz wyboru

kreśląc palcem po niebie linię obłoków
przenikam przez ciebie
tajemnie
namiętnie
zapachem i ciałem

tak blisko dłoni nie byłem już dawno
granica lęku 
że mógłbym dotknąć
zaczyna ginąć 
po każdej rozmowie
cokolwiek mogła by znaczyć
choćby o zimie

czuję się trochę zagubiony
nie wiem czy powinienem
ale twoje ramiona i moje palce
tak bardzo pasują do siebie
że nie umiem odmówić
a zwłaszcza 
kiedy spojrzeniem
wypełniasz moją wątpliwość

po każdy kroku odwracam głowę 
widząc ślady
zwężające się ku sobie
tak mógłbym iść na kolanach 
gdybyś w jednym słowie
wydała rozkaz

uciekam wzrokiem zawstydzony
kiedy pytasz
jaką modlitwę przed snem wymawiam
wiesz że nie odpowiem
nie wypada 
tak oficjalnie mówić o grzechu

jedno mogę przysiąc
że na przekór całemu światu
zaparzę mgłę którą wypijemy nad ranem
z jednego kubka 
jednymi ustami
w pościeli na której sny są więcej warte
od rzeczywistych pragnień
i będziemy pod nią sypiać
długimi godzinami
jak Ewa z Adamem
jak anioły z diabłami



https://truml.com


print