Yaro


każdy niezliczony dzień


dzień zwinięty w rulon pogięty wrzucony w kąt
kolejna kartka z kalendarza zdarta jak podeszwa
płyną latka
czas nieubłagany nakłada na twarzy zmarszczki 
idę przed się 
oczy nakarmione jak pisklęta młode w gnieździe
 
w świecie zmian dopatruję się niesprawiedliwości
żyję dobrze pomogę bratu siostrze 
przekwitło wszystko zimno na ustach
chowam głowę w kapturze wspomnień
 
kiedyś podeprę się laską leszczynową
sam wystrugam z pnia trumnę
ułożę kości obolałe krzywe jak róg księżyca
zapalcie świeczkę niech płonie przez dzień
wieczny sen przeniesie zapomnienie uleczy rany



https://truml.com


print