Yaro


po ulicy


wyciskam z życia chwile najmilsze
idę ulicą oddycham swobodnie
tydzień zajęty idę napięty
obcisłe spodnie mijam dziewczyny 
radosne ich miny po egzaminie 
 
w pubie koledzy
degustacja do rana świeże niepasteryzowane lane
zostałbym jeszcze przy korycie
w kieszeni pomięty banknot starczy na taryfę
wychodzę z siebie nie poznaję ulicy
 
neony przygasły przyciemniony blask latarni
sterczą na rogu nie dziewice 
coś do mnie szepczą
nie ma siły odpowiedzieć
 
wsiadam w tramwaj czerwony jak cegła 
jak legitymacja z leninem 
kanar podchodzi ja skasowany
wysiadam na przystanku bez dna
dalej ulica mnie pcha w objęcia żony



https://truml.com


print