Yaro


zostawię to miasto


odchodzę swoją drogą jak słońca cień
nie będę kolcem w sercu 
nie będę cierniem w oku
 
już czas spakować kilka marzeń
świat pokochać zbudować coś innego
napić się wina z przypadkowym człowiekiem 
 całkiem przypadkiem nie mówić nic

pozdrawiać łąki góry
cześć oddać lasom 
napełniam płuca 
zamykam klamki po co mi  do lasu  drzwi

zamulony po drodze ułożę się spać
gdzieś na uboczu wśród drzew
zbolałe kości odpocząć czas
 
w moim mieście ciasno betonowy wiatr 
zapach cementu w nozdrzach tkwi 
 
zapomnieć zostawić to jak nieopłacony czynsz
nie trzyma mnie nic prócz mały dług za m3
 
 
szkoda jedynie parku mam tam parę spraw ulubiona ławka 
tanie wino i żarty Leona
zbraknie słów z nadzieją że wrócę tu

samotne mgły pomiędzy wieżowcami 
urokliwe gdy miasto tuli w sen



https://truml.com


print