Sztelak Marcin


/Po/ranki



Wieczorami po parkach grasują
abstynenci. W szarych płaszczach
reglamentując słowo.
 
/ dobre, złe, obojętne/
 
Cudotwórcy zamykają przestrzeń
w bańkach mydlanych.
Te próbują uciec.
 
/ górą, dołem, gdziekolwiek/
 
Więc uczę się latać, przeskakując
ławki. Na nich sparowani
namiętnie szepczą.
 
/ prawdy, kłamstwa, miłości/
 
Tymczasem stary diabeł przydźwigał
szafę, tą, w której mógłbym zamieszkać.
Wśród ukrytych znaczeń.
 
/ mądry, głupi, nijaki/
 
            ***
Jeszcze noc powoli zachodzi, w ciemności.
czas ustalić kierunek upływu.
 
/ w lewo, prawo, do tyłu albo niebo, ziemię, pomiędzy/



https://truml.com


print