Yaro


nadepnąłem żmiję


idąc życia lasem
na swej ścieżce otarłem się o śmierć
zwykły wąż kobieta jadowita zygzakowata
 
źle patrzyło jej ze ślep 
obudziłem się to tylko sen
gniazda ptaków puste 
śpiew aż serce pęka
 
z żalem dalej szedłem
kąsały mnie komary
świetliki oświetlały przestrzeń 
kawał nieba w dłoniach kochana dla ciebie
 
gdyby nie te żmije nie złamałabyś serca 
nie lubię bo kto lubi by tęsknić do siebie



https://truml.com


print