Arsis
Westchnienia w otchłani nocy
Okno otwarte na oścież… Ściana pełna okien. Zasłony powiewają. Wybrzuszają się firanki… 
Za oknami szepczą… Szeleszczą tkliwie topole. 
I w tym deszczu żółtych liści księżyc idzie na przestrzał. Przenika ciszę pełną oddechu. 
Pada u moich stóp smugą światła. 
Zanurzam się w niej. 
I płynę. Posrebrzony.
Przepływam przez całą amfiladę 
jednakowych pokoi, 
w których noc. W których milczą puste fotele, jarząc się lekko. Całe w odpryskach gwiazd.
Kurz osiadł na sztućcach, talerzach… 
Portrety na ścianach. 
Spoglądające 
w ciemność 
owale twarzy. 
Na mnie — rozsnuwającego pajęczynę mroku. 
Bo i cóż mi innego zostało?
Gdzieś 
tam, 
daleko… 
W głębokościach opuszczonego domu. 
Zaraz po gongu wielkiego zegara 
westchnienia mojej umarłej matki. 
Albo umarłego jeszcze przed nią ojca. 
Pojawiają się w samotnych snach.
Takich tułaczych, jakby to były filmy drogi. Swoiste road movies po dzikim zachodzie.
Są… I znowu ich nie ma. 
Albo znowu są, 
lecz 
gdzie indziej. 
W miejscu o innej symbolice znaczeń.
Objechali już chyba 
wszystkie stany 
mojej podświadomości 
swoim wysłużonym fordem „junkiem”.
To dziwne,. bo nigdy takiego nie mieli za życia. 
Pewnie wynajęli go za niebiańskie grosze. Z dala od metropolii.
Podroż pośmiertna 
rządzi się swoimi prawami. 
 
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-22)
***
https://www.youtube.com/watch?v=u48ZFYfpExI
https://truml.com