Colett


do granic smutku


do granic smutku tam gdzie żal bezbrzeżny
dopływam łodzią z dnem tak poszarpanym
przez ostrza w granit przyodzianych wieżyc
żal śląc w nieznany

ciszą wypełniam chaos o poranku
płacz jeszcze dławiąc gdy patrzę na zdjęcie
twego spokoju broniąc niczym flanków
przed ich przejęciem

o słowach które dawno nie wybrzmiały
a przecież mogły między matką-córką
dziś czasu brakło - zegar z kukułkami
wydźwięczał krótko

gdzieś na granicy między światłem - mrokiem
w chwili wyłącznie dla jednych wybranej
odkrywam prawdę w tym co tak mi drogie
goją się rany

12.10.2021



https://truml.com


print