Toya


ani słowa


lato jakby przejrzało
ledwie dotknąć dnia
a już sok cieknie po palcach
miąższ z mlaśnięciem
uderza o podłoże

wieczór zaskakuje nas w pół zdania
i nie pozwala dokończyć
więc pozostaniesz niedopowiedziany
aż do późnej jesieni
bo teraz żniwa
a później jeżyny jabłka i gruszki

nie spieszy się nam
mam cię w głowie
jak nienapisany jeszcze wiersz
idealnie bliski
bo tylko mój

jedno ciało jedna dusza
nie trącone mrozem
który musi przecież przyjść

domknąć kielichy ostatnich kwiatów
uśpić zapach
w powtarzającym się śnie
o umieraniu



https://truml.com


print