absynt


Zamieć


Nawet, gdy minie wieczność, pozostanie pamięć,
ulotny wiatr we włosach, i zamglone oczy. Skulona
postać znikająca w mroźną noc i światła latarni
prowokujące cień,

znikając w mroku, zabierałaś lepką wilgoć ust,
milkło serce, a zeszklone oczy rozczepiały światło.
Nie wiedziałem, że można poczuć drżenie ziemi,
wycie niewidzialnych dusz, bezimienny lęk.

Wielkie słowa umarły, a jednak wciąż mam nadzieję.
Jak wytłumaczyć pogoń za ogniem, lot ćmy, czy
przyciąganie ciał.

Obierając pomarańcze patrzę w rozżarzone palenisko,
widzę oczy, splecione dłonie wołające o jeszcze,
krwawe usta i drapieżny błysk bieli.

To była zima, nie pamiętam, luty?



https://truml.com


print