Wieśniak M


poszedł doliną bez kija


dryfujące przez zodiak barana słońce
wyrzucało go co rusz ze zwartych szeregów
na wysunięte przyczółki szczytu

zawsze pierwszy
w sporcie nauce
na czele
szkoły drużyny uczelni
zdmuchiwał ze świecznika
przylepione do blasku kęsy
naturalnie i z wrodzoną nonszalancją
zajmując coraz bliższe edenu pozycje

zgubił prawie swój cień
gdy przyszła propozycja
ze strefy walk

nikt go nie oceniał
mógł się wycofać

coś mu do łba strzeliło



https://truml.com


print