Florian Konrad


Obnubilatio


Cudzowiersz, albo ludzie ze szkła
 
ciało powoli zamienia się nawóz
(zastanawiam się- zostać begonią czy surfinią?) 
 
guma arabska skrzepła w kieliszkach
skutkuje to złotą maligną
rozgadała się dzika bajka o obłąkaniu
 
i każe nam biec, upadać szyldem w dół
po zębach, po pagórkach płyną tępe iskry
 
w witrynie odbija się sina czaszka
na półkach konserwy z sadzy i popiołu
 
jesteśmy śmiercią w koronkowym worku
 
supersam już zamknięty. w naszej dzielnicy czynne są 
wyłącznie apteki. stada pavulończyków 
krążą w niejasnych zaułkach
z wiadomym zamiarem 
 
leżymy niczym dwie nasiąknięte Marzanny
na brzegu słomianej rzeki. limfa się pieni 
 
nie bój się, to tylko majaki przemarzniętego chłopca
który zapomniał drogi do rodzinnej wsi
i dziewczynki z gardłem poderżniętym 
kredką świecową
 
oni jutro się obudzą
i nie będą niczego pamiętać



https://truml.com


print