tetu, 10 lipca 2021
Ludzie w żałobie stają się smutni. Skupiają wokół
tych, co wiedzą, jak zatańczyć z czasem. Mądrzejsi,
nie podpowiadają, milczą w spokoju; obracając w popiół
niedopałki, parzą usta. Jasne, wypełnia ciemne
i świt powstaje z piany. Spijam ją, nim znów wsiąknie
w czerń. Nikt nie nauczył nas wracać do życia. Martwa, sztywna
mucha, lepi się do szklanki.
Z inspiracji wierszem Trepifajksela - Piję ciemne na znak żałoby
Misiek, 10 lipca 2021
Obudził się posiniaczony
i ledwo spoglądał oczami
przez opuchniętą już całą brew
z nosa wolno sączyła się krew
poczuł jak dłonie mu się pocą
-mówiłam byś nie bił się nocą
usłyszał troskliwy głos żony
szczególnie ze swymi
myślami…
drachma, 9 lipca 2021
zachorowałem w dzieciństwie
na schizofrenię
bo ojciec pod wpływem alkoholu
kopał mamę w głowę
ponoć dusza znajduje się
w neuropilu
gdzieś tam wewnątrz
mieszka też moja psychoza
endogenna
niepewna iluzją jutra
lasów mangrowych
wiecznie zielonych
w strefie przypływów i odpływów
między zwrotnikami
osłoniętych rafami koralowymi
co są cudem
a teraz przedśmiertnie
zmieniają barwę na neonową
obraz świata
z wiekiem skurczy się
cały firmament niebieski
który jest tylko dekoracją
nim pójdę do piachu
wraz z królewską chorobą
która jest nieszczęściem
a może darem przed
czekającą betonozą
Istar, 9 lipca 2021
dobrze by mi było pobyć
leśnym mchem, ptakiem przefrunąć
nie wzdrygać się od deszczu
posłuchać burzę
przemyć oczy żółtym rumiankiem
odbić od ziemi lichą łodygą
być choć powidokiem
najczulszym dotykiem
mgły
o ciepłej skórze poranka
poczuć, że tak wolno kochać
jak tylko się umie
Yaro, 9 lipca 2021
wrócił król Popiel
raz go myszy zjadły
co czeka człowieka
gdy dopuszcza się zdrady
ława szeroka publika czeka
nie pozwólmy się opluwać
w nas krew szlachecka
wciąż leży wrak Tupolewa
opuszczony prawdy się doczeka
kundel szczeka i narzeka
elita komusze dzieci
Arsis, 9 lipca 2021
Żółtawe światło płonących świec — nasyca wszystko złogami i brudem…
Na stole sterta starych czasopism…
Przeglądam je,
kartkuję…
… lata 50. XX wieku…
Bomby wodorowe — oślepiają… — unicestwiają życie…
Najnowsze trendy w kobiecej modzie… — skąpe okrycia — bikini…
Wojna koreańska…
… szeleści gładki, lśniący papier…
Stalin patrzy obojętnie —
ze szklanej trumny
— na Placu Czerwonym…
Poznański
Czerwiec…
Powstanie
na Węgrzech…
… utworzenie Układu Warszawskiego…
Ćma uderza
skrzydłami
— o niewidzialną szybę…
… pot kapie
z czoła…
Ścieka
z pleców…
… ramion…
… — kurz wdziera się do nozdrzy …
Maccartyzm w USA…
… kryzys sueski…
Wspólnota
Węgla i Stali…
Kto tu jest?
Czy ktoś tu jest?
Słyszę jakieś stłumione szepty w powłokach ścian…
… trzaśnięcie drzwi… oddalające się kroki…
Castro —
obala
— Batistę…
Elvis Presley śpiewa „Love Me Tender…”
… Na orbicie okołoziemskiej —
dryfujący Sputnik…
Wyolbrzymione głosy
mojego strachu
— wypełzają z każdej szczeliny…
… na Uralu — śmierć studentów z grupy Diatłowa…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-07-09)
***
https://www.youtube.com/watch?v=kC5eq3GOSh8
sam53, 8 lipca 2021
Magdalena przychodziła zazwyczaj nocą
jakby pogodzona z losem z ciemnością
nie przejmowała się swoją urodą
piegi nie stanowiły problemu
jak dziecko cieszyła się z bujnych rudych włosów
przychodziła zawsze mokra wilgotna
jakby przed chwilą brała prysznic
pachniała czymś nieznanym niezwykłym
tak jak południowe słońce
sok z dojrzałych granatów
świeżo palona czarna kawa
zaparzona w śnieżnobiałej filiżance
pachniała spełnieniem czymś co przynosiła zawsze ze sobą
rozumieliśmy się bez słów
mieszaliśmy marzenia do skutku
pamiętam modlitwę do jej ciepłych piersi
gasnącą świecę
opadające bez końca ramiączko
z tymi rudymi warkoczami wydawała się matką boską
nie wiem kiedy wychodziła
zawsze rano znajdowałem na poduszce wiersz
nie mieliśmy więcej dzieci
.
sam53, 8 lipca 2021
od kiedy stworzyłem swojego boga
wypłynąłem na szerokie wody
świat nabrał kolorów
bukiety myśli pachną różami i tobą
jesteś w każdym wierszu
razem wychodzimy na spacer
niestraszny nam deszcz niepogoda
budzisz pocałunkiem
oddaję w jasyr najbliższe mi słowa
poezja nabiera rumieńców
czasami mam wrażenie że przechodzisz obok
delektujesz się ciszą
jakby nie istniało
- daj mi święty spokój
- chcę być sama
w tym roku słoneczniki dojrzewają powoli
Yaro, 8 lipca 2021
pachnący tatarak wyrósł
przy spokojnym strumyku
pośród ziół trawy łąk
motyle ważki stada komarów
czuję się wolny
opanowany podziwiam cud
upojony ciszą łąki znikam
śpiew ptaków dzikie kaczki
żaby wesołe komusze
zabawa radość duszy
wracam do miejsc
dojść nie mogę by
dzieckiem na nowo być
szukam drogi do domu
mamo wyczekuj syna
jestem bardzo blisko
zboża żółkną przybędę
porą żniw
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.