sisey
odchodzę
do tego tego miasta 
ściągnąłem jakoś na jesieni 
jesień tu ładną mieli a ja lubię jesień 
zdążyłem jeszcze kaczki w parku 
poznać nim się skończył wrzesień 
a później to już tylko deszcz 
 
i mgła 
 
w drodze do sklepu och wiem 
ciśnie się jakieś kurwa ma... 
jakie to prozaiczne - że bez uniesień 
więc tak: chodnik równiutki kamienice 
a dachy rude strome niczym gast gdzieś w Alpach 
reszty dopełnia płowiejący gotyk 
i łóżko na poddaszu 
wykradziony dotyk 
trochę domowej atmosfery masz 
tu klucze drób wstaw na dwieście stopni 
raczej cicho 
ta z dołu nie zna się na żartach 
zima zawiodła całkowicie pantofle włoskie 
świetnie wchodzą w poślizg 
sąsiedzi mili znają i nikt już nie próbuje 
pożyczyć do pierwszego 
przyplątał się też pies (właściwie skóra kości) 
dzielimy na pół ogrom 
nie 
nie pytaj czego 
podkula ogon 
gdy rozdaję karty 
lecz z oczu czytam: oszukujesz 
znów byłem w parku nie wiem kiedy wiosna 
cudowny warkot podkaszarki kaczki wprost do wody 
a mnie tak swędzi coś 
nie 
nie tu 
wyżej 
w pobliżu karku 
unoszę kołnierz - koniec maja chłodny 
 
zapalmy 
tyle jeszcze mogę 
o wierszu nawet szkoda gadać 
no przecież go nie sprzedam 
zostało tytuł nadać 
może być "odchodzę" 
i nie wierz gdy ci powiem że do nieba
https://truml.com