sakura1192


Czwarta po północy-godzina rozkoszy


Zanim otworzyła drzwi mieszkania spojrzała jeszcze raz na zegarek, była czwarta po północy. Wciąż w głowie szumiał jej szampan, który wypiła na nocy panieńskiej swojej przyjaciółki. Tej nocy przesadziła z alkoholem, świetowała a zarazem topiła swoje smutki.
      Otóż trzy miesiące temu dowiedziała się, że jej narzeczony ma od roku romans z sekretarką. Nie myślała wtedy długo, od razu wsiadła do taksówki i pojechała prosto do biura. Zastała go w objęciach owej blond włosej harpii o długich nogach. Z furią w oczach podeszła do nich i wytargała ją za włosy, przy tym wyrywając kilka. Zaś jemu wbiła nozyk do papieru w jego niewielkie ze strachu przyrodzenie. Wspominając to uśmiechnęła się do siebie i czuła, że wkońcu jest panią swojego życia.
      Wchodząc do mieszkania poczuła czyjąś obecność, nie przejęla się tym. Uznala, że rozum płata jej figle. Rozebrała się z wieczorowego stroju i weszła do sypialni w samej bieliźnie. Właśnie wtedy go zobaczyła. Stał przy oknie i wpatrywał się w jej smukłe ciało. Rozalia była brunetką o dużych zielonych oczach i porcelanowej twarzy. Mimo, iż była zgrabna, ku zaskoczeniu mężczyzny nosiła miseczkę “D”. Miała na sobie czarny koronkowy komplet, który uzupełniały podwiązki. W chwili, gdy przestała wpatrywac się w gościa, zrozumiała że stoi przed nim prawie naga. Szybko chwyciła szlafrok, który leżał na łóżku i okryła się nim. Tajemniczy Nieznajomy zbliżył sie o kilka kroków, tym samym stając w poświacie Księżyca. Spostrzegła jego nagość i ogromnego, sterczącego na baczność członka. Rozalia nawet nie drgnęła, stała w miejscu i wpatrywała się w niego jakby była zahipnotyzowana. Nie spostrzegła, kiedy zrzuciła z siebie szlafrok i bieliznę. Teraz stała naga, jej sutki sterczały a oddech przyśpieszył, zaś między nogami poczuła lepką ciecz. Podnieciła się.
      Chciała mu powiedzieć jak bardzo go potrzebuje, jego dotyku. Czuć smak i zapach jego skóry na swoim ciele. Nieznajomy uprzedził ją i położył palec na jej miękkich ustach, pomalowanych soczyście czerwoną szminką. Delikatnie końcem języka polizała jego opuszek. Skinięciem głowy wskazał na łóżko, kazał jej się położyć i poczekać, aż wróci. Nie minęło 10 minut a mężczyzna wszedł do sypialni z okrągłym naczyniem w ręce. Podszedł bliżej łóżka i usiadł obok niej, poczuła słodki zapach. Nawet nie drgnęła, kiedy wziął łyżeczkę i zaczął rozsmarowywać czekoladę na jej pełnych piersiach.
Schodził coraz niżej, a ona czuła delikatny dotyk jego dłoni i chłód metalowej łyżeczki. Po ukończeniu swojego dzieła, zaczął ją smakować. Zlizał słodki przysmak z brzucha swojej muzy, tak dokładnie cieplutkim języczkiem. Nastepnie z sutków. Ssał je, dotykał, gryzł i lizał. Umierała z rozkoszy. Nie wytrzymała i namiętnie pocałowala go w usta. Nieznajomy nie pozostał jej dłużny, odwzajemnił pocałunek, poczym zaczął muskać jej szyję. Schodził niżej i niżej, wkońcu dotarł do upragnionego miejsca. Jej cnota byla rozgrzana do czerwoności, a on przesuwał się po niej energicznie językiem. Wziął do ust łechtaczkę i ssał ją, delikatnie a zarazem intensywnie. Niepodziewanie znalazł się z nią twarzą w twarz. Poczuła, że wślizguje się w nią jak wąż. Wszedł tak głęboko jak tylko mógł, a ona jęczała i wywijała się z rozkoszy. Zaczęła krzyczeć lecz nie ze strachu a podniecenia. Jego członek był na tyle duży, że podczas głębszej penetracji czuła niewielki ból. Jednak długo o nim nie myślała, gdyż skupiła się na intensywnych ruchach jego bioder. Kochali się namiętnie i energicznie. W przypłuwie rozkoszy Rozalia oplotła go nogami, drapała po plecach i dyszała do ucha. Wsunęła się w niego bardziej. Chciała czuć go całego. Krzyczała coraz to głośniej. Błagała, aby nie przestawał. Jednym zwinnym rychem przekreciła się i znalazła na nim. Zaczęła się bawić jego penisem, drażnić swoją łechtaczkę. Wkońcu wsiadła na niego i zaczęła go ujeżdżać niczym byka. Poruszała się coraz szybciej, aż im tchu zaczynało brakować. Krople potu spływały po ich ciałach jak poranna rosa po liściach. Koniec ich dzikiego spotkania nadszedł niespodziewanie. Doszli razem.
      Rozalia w chwili pełnej ekstazy straciła przytomność. Wyczerpana padła na tors Nieznajomego. Mężczyzna delikatnie zsunął ją z siebie i ułożył do snu. Pocałował ją w czoło, po czym zniknął w poświacie Księżyca.
Rozalia obudziła się kilka godzin później, tuż po wschodzie słońca. W mieszkaniu panowała cisza, a w powietrzu unosił się jeszcze słodki zapach czekolady i potu. Gdy otworzyła oczy, poczuła na skórze chłód – pusty materac, wilgotna pościel i echo nocy, której nie potrafiła w pełni objąć pamięcią.
Przez moment miała wrażenie, że wszystko, co się wydarzyło, było tylko snem – tworem zmęczonego i odurzonego alkoholem umysłu. Jednak jej ciało mówiło coś innego: pulsujące mięśnie, piekące zadrapania na plecach, sutki wciąż tkliwe od ssania, a między nogami ciepłe, lepkie wspomnienie.
Przestraszyła się. Czy naprawdę pozwoliła obcemu mężczyźnie wejść tak głęboko w jej świat – w ciało i duszę? Jeszcze kilka tygodni temu była kobietą kontrolującą każdy ruch, elegancką, zawsze trzeźwą, niepodzielnie oddaną jednemu mężczyźnie. A dziś… stała naga w lustrze i nie poznawała siebie.
Spojrzała na swoje odbicie. Jej oczy były bardziej błyszczące niż zwykle, policzki zaróżowione, a usta – wciąż spuchnięte od pocałunków. „To ja” – pomyślała – „ale inna ja”. W jej spojrzeniu czaiło się coś dzikiego, nieokiełznanego, coś, czego tak długo w sobie tłumiła.
Czy to był przypadek? Czy może potrzebowała tej nocy, żeby wyrwać się ze schematu kobiety zdradzonej, porzuconej, skrzywdzonej?
Pamięć wracała falami. Jego dłonie na jej ciele. Jego zapach – mieszanka męskiego potu i czegoś nieuchwytnego, co drażniło jej nozdrza. Rozkosz tak intensywna, że graniczyła z bólem. I ta absolutna utrata kontroli, której nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Rozalia usiadła na łóżku, otulając się prześcieradłem. Zamiast wstydu poczuła dziwną dumę. Przez lata dawała się prowadzić – najpierw rodzicom, potem narzeczonemu. Teraz po raz pierwszy poczuła, że to ona decyduje. Ona wybiera. Ona rozkazuje swoim pragnieniom, zamiast je tłumić.
Uśmiechnęła się gorzko. „Może właśnie tego potrzebowałam” – pomyślała. „Nie jego… ale siebie”.
Niespodziewanie dreszcz przebiegł jej po plecach. W kącie sypialni dostrzegła na podłodze okruch szkła – kieliszek, którego nie pamiętała, żeby rozbijała. A obok, na stoliku nocnym, leżała łyżeczka ubrudzona czekoladą. Dowód, że ta noc wydarzyła się naprawdę.
Rozalia wzięła ją do ręki. Zlizując resztki, przymknęła oczy. Przez chwilę znów poczuła na języku smak jego ust, swoją własną ekstazę i tę graniczną wolność, którą odnalazła dopiero w ramionach Nieznajomego.
Nie wiedziała, czy jeszcze kiedykolwiek go spotka. Ale jedno było pewne – już nigdy nie wróci do starego życia. W niej coś pękło. I z tego pęknięcia narodziło się pragnienie, którego nie da się cofnąć.



https://truml.com


drukuj