Jaro
Sinusoida
 
 
wszystko było spękane obrazy nie układały się 
istny cyrk z tańczącymi myślami kluczącymi jak clowny
podnosiły łakome pyski z zakręconym włosiem  
mlaszczące słodkawym powietrzem ze stęchlizną czarnego dołu
tak bliską że czuje się ją za powiekami z tyłu głowy
która już tęskni za ukłuciem w ramię
odreagowanie 
po nim powstawała spokojna przestrzeń
piersi oddychały głęboko chłodem 
na równinie z karminowych ust które czuć od uda
coraz wyżej wszystko tak proste że nie widać końca 
lecz z czasem każda płaszczyzna zakręca
i znów zaczyna pękać przypominając cukrową watę
to nie nowotwór i nie zabija 
to tylko cyklofrenia 
https://truml.com