rafa grabiec


wypij mnie zjedz mnie


rozmowy o poezji zaczynają się od wypalenia
kilku paczek popołudniowego powietrza
albo jeśli byliśmy na etapie Bukowskiego od otwarcia
butelki czegoś co na pewno nie jest sokiem porzeczkowym

oczekiwania okazują się bardziej niepokojące niż spadanie Alicji w szyję czegoś czego ona z przekory
nie nazwałaby dziurą gdyby imiennik Bukowskiego zaprowadził białego królika w określone miejsce o określonej porze

ten  sen nie jest już czysty podobnie jak powietrze podobnie jak rozmowa która plącze języki
w kokardy i marynarskie węzły
ale tu już musiałby być Ginsberg ze swoim Skowytem



https://truml.com


drukuj