Yaro


szary dzień


wolnym krokiem nadchodzi
o poranku zwija firanki

moczy szyby okrywa płaszczem
pada deszcz jak muchy padają
głową w dół bo w jaki sposób

szarość zaraża duszę swym kolorem
liczę krople łez liczę na ciebie
bez odpowiedzi w obie strony

wychodzę z domu wychodzę z siebie
szary prochowiec dźwiga spostrzeżenia
na inny świat na marzenia

klnę pod nosem narzekam
na przystanku miłość
ciebie nie ma



https://truml.com


drukuj