Yaro


jak bardzo cię kochałem


odeszłaś bezgwiezdne niebo nade mną
 księżycową nocą 
 pożegnałaś wspólne chwile
serce na pół złamane 
skulone słabe pogrzebałem
zasypałem piachem
 
rozszczepione szczęścia
włóczą się po zimnym stromym kosmosie
 
marzenia
 nad jeziora brzegiem mały dom
 
sam w swojej głowie
 
 siedzę przy tafli wody puszczam kaczki
w dłoni czerwony krwisty kamień
już zapomniałem
 
idę stąd ale dokąd na dworze ziąb 
 
kolejny papieros tłumi myśli
uspokaja koi drżenie rąk 
a drżały jak kurwie cycki
 
okłamany
 spopielała dusza jak żar 
czas uleczy rany
 ile trzeba dni ile lat
jak kochać to cały świat
 
zburzyłaś mur 
budowałem cegła po cegle
kochałem miałem nadzieję 
w kieszeni wiarę
 
umarłem na kilka lat 
 
w oczach niewiadomy strach
kilka listów w skrzynce 
w pustych kopertach słowa 
już ich nie rozumiem
 
zapomniany okłamany
straciłem zaufanie 
 
nadejdzie chwila mam wiarę
po latach spotkają się nasze dłonie 
złączone spojrzenia nieoderwane
 
przyznasz rację
 za późno na kontemplację



https://truml.com


drukuj