Sztelak Marcin


Sklep z szarymi, brzydkimi swetrami



Bio hazard strefa rażenia, epicentrum.
Jednak wchodzimy zasłaniając usta
papierosem. Zgaszonym przez opad.
 
Później już normalnie, oczy łzawią,
pot spływa wzdłuż kręgosłupa.
Stygnie, coraz zimniej,
a swetry porozciągane.
 
Ręka w rękę, z przyklękiem,
skłaniamy głowy
przed ekspedientem.
Najwyższa półka.
 
Krzyczy: po prośbie? wynoście się,
wynoście. Chociaż przyszliście
z krainy mlekiem i miodem
spływającej.
 
Więc w drogę, bez dalszych ostrzeżeń,
takich jak: Baczność! Wyprzedaż.



https://truml.com


drukuj