sisey
była sobie zima
grudzień, czwarta rano, koniec świata 
chwilę temu z tygrysa mierzyłem do dwururki 
 
na wichrowym wzgórzu - jakżeby inaczej - 
wieje i śnieg aż po czerwiec 
bo to solidna bajka 
z niebemziemią w negatywie 
oraz kotem który swoje wie 
śmigając w kipiących zaspach. przedziwnie 
absurdalny w czarnym futrze 
boso. ubija śnieg wraz ze mną 
 
a ja na przekór klątwom dziewic 
sięgam po tytoń, ośmielam się 
kocham w beznadziejniku 
 
grudzień, czwarta rano, jeszcze noc 
nie śpię po raz pierwszy od dwudziestu lat
https://truml.com