Tamara Titkowa
Morfina wigilijnych goździków
Pozbędziemy się łupin ziemniaków.
Karpia wydłubiemy z niemiłych ości. 
Wydmuchamy nos, by móc poczuć mocniej magię Świąt.
Obrus wypierzemy ze starych plam.
Oczy natrzemy solnymi łzami w rytm niewinnie łamanego opłatka.
Wyprostujemy plecy i zrobimy użytek z lewej ręki, 
nadziewając na trzymany w niej widelec- groch z kapustą.
Puszczać do nas będzie samotne oko karpia, królującego na szczycie śmieci. 
A w środku miasta zgasną wcześniej uliczne lampy, 
szturchając leniwą gwiazdę- zniechęconą czuwaniem.
Witraże lampek kłaść się będą na tekturowych 
skrzydłach anielskich -przyszytych pokutującemu ojcu- 
za przedwigilijne barykadowanie drzwi serca, 
szukających w nim schronienia. 
A otumaniająca woń goździków pomoże dotrwać do rana.
https://truml.com