Poetry

Ferdynand Głodzik


older other poems newer

11 november 2012

Walka

Wieczór zapada, miasto zasypia,  
puste ulice,
a ja przed sobą mam przeciwnika
i szachownicę.
 
Siedzi i milczy jakby na przekór
zwierał szeregi;
patrzę na jego twarz bez uśmiechu,
liczę mu piegi.
 
Rzadko przesuwa ruchem figurę
na szachownicy,
a mnie koszmary dręczą ponure,
myślę o niczym.
 
W jego postaci moc się ukryła
nieodgadniona,
taki, co walczy i nie przegrywa,
jak go pokonać?
 
Przeliczam w myślach wariantów krocie
Szukam sposobu
Płyną godziny jak dożywocie,
z klęską dla obu.
 
Krażą w umyśle kłębiaste chmury,
przebrałem miarę,
mylą się czarne, białe figury,
wszystko jest szare.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1