13 february 2025
Jak na Titaniku
Wypływając na szerokie horyzonty
mimo sztormów i zawirowań pogody,
na początku ich wspólnej podróży
nie groziło im zatonięcie.
Posuwając się do przodu,
może nie w zawrotnym tempie
ale jednak bezpiecznie,
pokonywali wszelkie napotkane
przeszkody, nawet wyprzedzając
inne pływające jednostki.
Aż w końcu słoneczna aura
wylizała burty statku, a łagodny wiatr
przywiał poczucie wolności i przynależności
do jednej, wielkiej rodziny,
z genem dawnych wilków morskich.
Niestety, gdy po grudniowym odejściu kapitana
za sterami zasiadł jego szalony zastępca,
los rodziny stawał się coraz bardziej niepewny,
a kiedy zaczęło ubywać jej członków
i z każdym dniem było ich coraz mniej,
niepokój na dobre rozsiadł się wśród załogi.
W końcu, niektórym z nich przyszła na myśl ewakuacja
przy pomocy pontonów,
by zakotwiczyć w bezpiecznym porcie,
szukając tam schronienia.
Inni próbowali obezwładnić szaleńca
i przejąć stery,
bez oczekiwania na śmierć
w lodowatych wodach
bezdusznej machiny przyrody,
bez grama empatii i człowieczeństwa,
by zmyć z nich winy niezawinione -
mające osiąść w milczeniu na dnie oceanu.
Czy takie było ich przeznaczenie?
A może wystarczyło tylko napisać
im nową historię z happy endem?
Wtedy ani zatonięcie,
ani nawet przejęcie statku przez piratów
nigdy nie miałoby miejsca…