Prose

Wanda Szczypiorska


older other prose newer

8 september 2011

Wysoka gorączka

Bywałam chora z miłości. Zwykle, gdy facet stawał się nieosiągalny tęsknota objawiała  się bólem  barku, a wtedy trzeba ją było leczyć  serią zastrzyków z witaminy B. Ale tym  razem jednak to nie ból, to była wysoka gorączka. I tylko ja wiedziałam, że to przez tego opozycjonistę  P.
 
P  siedział wtedy wraz z innymi w Białołęce. Pojechałam do jego  matki,  zawiozłam jej torbę wczesnych jabłek z  sadu i usiłowałam  dowiedzieć czegoś o jej synu ryzykując podejrzenie, że mogę być uznana za donosiciela. Nie była chętna do rozmowy, ale mi powiedziała, że w więzieniu odwiedza go narzeczona.Wiedziałam o tej rzekomej narzeczonej, lecz kiedy się ukrywał u mnie, nie miało to znaczenia. Mieszkało  u mnie trzech,  i każdy trochę we mnie zakochany, ale dla mnie liczył się tylko P. Dziwny to był romans. Polegał na rozmowach i na wzajemnym podziwie i tylko raz, kiedy jechaliśmy  samochodem, (my dwoje z tyłu tamci z przodu) przysunął się do mnie  blisko i  tak namiętnie przycisnął do oparcia, że prawie straciłam oddech. To był prawdziwy dreszcz.
 
Mieszkali u mnie dwa miesiące, a potem przenieśli się gdzie indziej. Jesienią niewiele miałam o nim wiadomości,  a  13 grudnia go zamknęli.
 
Mieszkanie jego matki znalazłam sprawdzając listy lokatorów   przy ulicy, o której mi kiedyś wspomniał. Zdziwiła się. Nie od razu mi otworzyła drzwi. Powiedziałam, że znałam adres od tych, których ukrywałam, więc zwolna nabrała zaufania. Prosiłam o wiadomości, a ona opowiedziała mi o narzeczonej. Dziewczyna była żoną innego opozycjonisty, ale odeszła od tamtego i teraz kocha tylko P.. Matka, wydaje się, nie była zadowolona, a ja  nie dałam po sobie poznać, jakim to było ciosem dla mnie. Nie pojechałam do niej przecież bez powodu.  Chciałam być tam, gdzie on był, gdzie pozostały  jego ślady i zazdrościłam jego matce, że go ma na co dzień. A teraz jeszcze to. Poczułam się odrzucona. To właśnie  wtedy, po powrocie od niej dostałam wysokiej gorączki, a potem przez kilka dni nie mogłam się podnieść z łóżka.
 
Kiedy gorączka spadła, moje cierpienie nie zmalało, ale potrzeba, żeby iść, szukać go, zobaczyć,  jak gdyby zwolna stawało się nieistotne
 
A potem przyszła wiadomość, że wypuścili ich z Białołęki, że są na wolności
 
Czekałam nie licząc na nic, a jednak pełna niepokoju. To znowu był ból fizyczny. Już jednak nie gorączka tylko ucisk w piersi, a ja wiedziałam, że to oznacza rezygnację. Na nic nie liczyłam. Dlatego kiedy zjawił się pewnego dnia, on i jeszcze drugi, serce mi nie zamarło, o nie, tylko się rozszalało. Wizyta przyjacielska, towarzyska. Stan wojenny, to prawda, lecz poruszają się swobodnie. I kiedy  rozmawialiśmy na tarasie o tym i o owym, może piliśmy coś  (na pewno), ja bardzo skrępowana,  powoli zaczęło docierać do mnie, że nie przyjechali tu bez powodu. To było śledztwo. Kto  doniósł? Bo od niechcenia pytali o znajomych. I chociaż żaden z nich tego nie powiedział, stało się dla mnie oczywiste - ja także  nie byłam poza podejrzeniem.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1