Poetry

Andrzej Talarek


older other poems newer

30 may 2011

Off

Bywa że wyłączam Słońce
w samym środku dnia młoda kobieta z dzieckiem
na ręku znika rozpuszczona w ciemności
a starzec wymawiający zaklęcia życia
staje się szeptem niknącym w samym sobie

deski poskładane na podłogę bolą zadziorami
i krew wraz krzepnie z trwogą kobiety
małego chłopca i starca że przecież
jeszcze tyle do przejścia a tu mrok

krzyczą on musi spojrzeć nam w oczy
wszak ciemność boli nieskończenie
a nasze życie mierzy zegar i metr i nie ma
szpitala na końcu w którym łagodność

przywracam tę chwilę która krótka jak promień
słoneczny splot zdarzeń niesterowalnych
przypadkowych jak życie zamienione w splot trzewny
ludzko doczesny zmywalny chemią czasu

będzie że wyłączę Słońce
w samym środku dnia na zawsze młoda kobieta
z dzieckiem pozostanie w ciemności gdy ja
przychodni łagodności szukając na końcu dojdę
po echodajnych deskach podłogi
z zaklęciem modlitwy






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1