Poetry

zielona cebulka


older other poems newer

31 july 2010

dwa końce

już nie zaryzykuje z brzydką – ona wciąż nie daje o sobie zapomnieć,
życzliwi pocieszyciele omijają pasztety z daleka – nikt go z niej nie wykopie.
jest w małgorzacie bardziej niż wtedy, rozrasta się szybko jak krwawnica.
z piękną joanną poszło łatwiej, krzyknęła trzy razy, po czym wtuliła się
w jakiegoś piotra albo marka, zamilkła. gośka tak nie może, roztrzęsiona ciska
 
w niego granaty: źle mi się śnisz, karmisz ostami. zlizujesz czekoladę
z nadgarstków księżniczek. zabawne, ona śni mu się całkiem dobrze,
czasem nawet za ładnie – wtedy boi się najbardziej, chce wygonić brzydulę
spod okien, spuszcza ze smyczy wszystkie wilki i szakale. brakuje mu ciepła
joanny, za łatwo dała się skreślić, uszczęśliwić przez tomasza albo roberta.
 
asi śniło się, że ktoś zrobił z niej szpetną wariatkę. 






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1