Poetry

Pi.


Pi.

Pi., 9 june 2021

ciepło, prawie czerwiec

zmierzch. pożadanie wisi w powietrzu. ma własną częstotliwość,
sens utrzymania gatunku przy sytym życiu i desperację apetytu
na rozpulsowane pod skórą nuty spełnienia. banzai! banzai!

jeszcze jestem nieświadomy. jeszcze tlę się w mokrym mroku
jak pochodnia. wysyłam sygnały "bierz mnie, bierz tu i teraz"
pokonałaś ciemne labirynty, sekwencje pułapek i sam strach,

więc nie stanie ci na przeszkodzie byle rozgarnianie wiatru
w trybie very slow motion. może jeszcze tego nie czujesz,
ale ja już uległem. nadstawiam ten drugi - tłustszy biceps.

rozpoczyna się wojna postu z karnawałem. szlachetna żądza
czy prostacki głód? brzęczenie, że "chciałabym, a wciąż się
boję"? im dłużej będziesz się wahać, tym celniej trafi packa.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 5 april 2021

implozje

najpierw zamknęli nam dopływ tanich gadżetów z okolic
południowo-wschodniej azji, ale to wcale nie było takie złe.
potem granice. mówili nam, że to dla naszego, wspólnego

dobra. dlatego zamknęli nam cukiernie, kawiarnie, dyskoteki
i bary mleczne, lecz nasze dobro wciąż wymagało więcej
zamknięć. pod klucz poszły parki, bulwary, place i promenady.

ograniczono obecność tu i tam. stopniowo, żeby nikt się zbyt
szybko nie zorientował. gdy pozamykano lasy, zaczęliśmy coś
podejrzewać. mieliśmy jeszcze co prawda łąki, pola i pustynie,

ale te ostatnie jakoś zaczęły się przeludniać. groziły złym
złem. ktoś pozamykał niektóre pustynie. ktoś kamieniołomy.
nie wiadomo kto przestrzeń powietrzną i międzyludzką.

kiedy dla naszego nienasyconego dobra nie było już nic
do pozamykania, sami zamknęliśmy sobie drogę odwrotu.
usta mieliśmy już zamknięte. zatrzasnęliśmy się na dobre.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 26 march 2021

Kobieta niejedno ma imię

Jedno się wygada drugie źle wyspowiada
trzecie strzeli foszka, że to nie jego broszka.

Czwarte mnie ułaskawi zanim głowy piąte pozbawi
A piąte i tak mi głowę zetnie klnąc przy tym szpetnie.

Szóste zmartwi się, że jest puste a siódme na to: Jak to puste,
skoro właśnie ósme zjadło sushi tłuste?

Dziewiąte z dziesiątym będzie migdalić się z jedenastym.
Dwunaste da klapsa, trzynaste walnie sznapsa,
czternaste warknie, że ta kiełbasa jest dziś nie dla psa.

Piętnaste zrobi masaż, gdy o masaż zawoła szesnaste.
Siedemnaste się rozpłacze, ale ze śmiechu raczej. A osiemnaste?

Osiemnaste będzie ogniem, wodą, wiatru powiewem,
drzewem, co cieniem przyćmi nawet matkę Ewę.

Z żywiołów chuci powstanie dziewiętnaste
i w żywioły się dwudzieste tej chuci obróci.

Lecz na nic ci przyjdą doświadczeń rozległe fakultety
gdy się okaże, że to dwadzieścia wcieleń jednej kobiety.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 25 march 2021

sekcja 090221/1

W pogięciach blachy rdza, miąższ i niedookreślone resztki
śródczłowieczeństwa. Brakujący pucelek, którego koroner
będzie poszukiwał w okolicach miednicy. Nie wyzgadza się

atrakcyjna blondynka rasy kaukaskiej, lat trzydzieści osiem,
dwie ciąże cesarką, pamiątka po lewej piersi i pierwsza dawka
szczepionki. Uznanej za gorszą. Zapisze treść w formie skrótów:

pieczone mięso z kurczaka, brokuły, trochę orzechów włoskich.
Na czuja wino - rocznik intensywny, jeszcze niedochłonięty.
Nie zapisze zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności, choć

zarejestruje zbieżność obu dat. Też lubi podomykane klamry.
Dlatego tak drażni go ten człowiek na stole, którego nie da się
dokończyć maskarą, pudrem, grubą warstwą modnego lakieru.

Już zawsze będzie pamiętał o odpryskach przemieszanych
lutowym śniegiem. Nie ma takiego Kopciuszka, który by to
cierpliwie rozsortował. Zostanie martwa natura z dziurami.


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

Pi.

Pi., 24 march 2021

sun tzu

myślę że się doczekałaś. wstałem z tarczy. excalibur legł na półce
i dziś nie zginę. pauza na wymianę zużytych słów. ponad sztuką wojny
umiejętność cierpliwego unikania powodów do inwazji, rekonkwisty.

okupacja. nie będzie impulsów pod bunt. żadnych śladów sprzeciwu.
jest tak jakby w naszym języku nie pojawiło się pojęcie czynnego oporu.
las służy do spacerów, plaża do wygrzewania zmęczonych kości,

hamak buja na zasłużone szczęście. że w starych oczach coś przygasło?
że banalny gest sięgania po drinka z parasolką wydaje się dojrzalszy
w slow motion? uczciwa cena, choć wypłacana bez zaangażowania.

pousuwamy z pamięci warknięcia - jedno po drugim, kanonady,
osiniaczenia, szczęk oręża. było. mędrcy ze wschodu diagnozują
trafnie, że wystarczy usunąć historię. ze wspólnej przeglądarki.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 24 march 2021

bardzo krótki wiersz o skrajnościach

szczęśliwi
wierszy

nie piszą


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 24 march 2021

infected. third wave

„ale może powinniśmy kochać
to czego nie umiemy pojąć?”
Albert Camus „Dżuma”


jeśli trafię na jeszcze jeden wiersz o zarazie – wybuchnę. już wzbieram.
potoczą się słowa po zakurzonym umyśle, jak kamienie przez Pompeje,
jak filozofia z piorunami przez Żoliborz, jak trzecia fala przez Warmię.

to prowokacja! nie chcę już o tym pisać. nie chcę więcej o tym czytać.
unikam infekcji nie odwiedzając portali lirycznych. trzymam dystans
do świeżoupieczonych poetek - one najszybciej przesiąkają Słowem,

a Słowo jest skażone. kapitalikami. powołano specjalny oddział pato-
krytyczny, który opracowuje szczepionkę. jak dotąd nie testowano jej
na ledwie przewrażliwionych. myślałem że kochałem i to było ważne.

piszę, więc myślę. bo są wciąż gorączki, które nie prześniły się Poetom.
granice wyobraźni zostały określone w zasadach kwarantanny. plwociną,
krwią i łzami. w edytowalnej kolejności. ten wiersz i tak umiera w ciszy.
z puentą wciśniętą w rozczarowanie.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 24 march 2021

cień

Klara ma ledwie siedem lat, ale już wie, że nadepnięcie na linię
przynosi pecha. Dziwi się ojcu - duży a nie zna się na klątwach.
Kiedy wchodzą na główny Rynek Starej Pragi - marmurowieją.

Klara pierwszy raz w siedmioletnim życiu widzi las. Krzyży.
Poziomych. Narysowane kredą nie rzucają cienia na bruk.
Rzucają na miasto. Na Czechy. Są grube na warstwę koloru,
a kładą się na cały świat. Podobno poza Wyspami Owczymi.

Klara nie wie, na jakim oceanie leżą Wyspy Owcze. Na wszelki
wypadek stara się nie nadepnąć na żadne skrzyżowane linie.
Ojciec Klary już się wreszcie nauczył. Teraz uczy się jego cień.

--------------
(23 marca 2021 Rynek Starego Miasta w Pradze
pokrył się 24 810 krzyżami, które namalowano na bruku
by upamiętnić ofiary COVID-19 w Czechach)


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 12 may 2020

dramat w jednym procencie

nigdy nie rozmawiam z tobą o polityce, gdy jedno
z nas jest pijane alkoholem, a drugiemu rozkręciło się
na przekrętach losu. achtung baby! pull up! pull up!

nie rozmawiam z tobą o miłości, gdy jedno z nas
sepleni o motylkach w brzuchu, a drugie trzyma tylko
pożyczony rozkładany nóż i tulipana z butelki po tyskim.

nie porozmawiamy o przyszłości gdy jedno z nas jej
nie ma, a drugie doprawdy nie szanuje. fjuczer iz a bycz!
przestawmy się raz, a dobrze, na wspólny czas zimowy.

nie porozmawiamy o nas. ta rozmowa się nie odbyła,
więc jest nieważna. do najprostszego dialogu potrzeba
ciszy. wciąż bądźmy zmieszani, wcale nie wstrząśnięci.


number of comments: 10 | rating: 1 | detail

Pi.

Pi., 7 may 2020

z definicji: czekanie

każdy wiersz zaczyna się od pierwszego
wersu. każda książka zaczyna się
od pierwszego zdania. każda podróż
zaczyna się od pierwszego kroku.

każde czekanie zaczyna się
pierwszą złaknioną sekundą.

każdy wiersz kończy się ostatnią
emocją. każda książka kończy się
finałem. każda podróż celem.

czekanie trwa bez
końca.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Pi.

Pi., 7 may 2020

jutro też będzie maj

nic nie jest pewne. sny nieoswojone, emocje nieugłaskane,
przestrzeń zaraźliwie opuszczona. jeszcze trzymają się
kalendarze, ale i ten gwóźdź strasznie przerdzewiał. wisi.

wisi nam to. przekładamy, co się da. jutramy ile się da.
kiedyś przedwcześnie wyszliśmy z wody i wykształciliśmy
w sobie możliwość oddychania. na co nam to wtedy było?

kiedy zeszliśmy z drzew podnieśliśmy głowy, zobaczyliśmy
mnogość gwiazd i tak już zostało. na co nam był zachwyt?
czy nie czas już wykształcić w sobie ostateczną zdolność

usprawiedliwiania się z byle czego? w końcu jutro też
będzie jakiś dzień. w to jutro wymyślę następne pojutrze.
dziś przecież nic nie jest pewne. odjutram się stąd.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Pi.

Pi., 29 april 2020

demony poezji

w empiku sprzedaje się tylko szymborska. za grosze
wypatroszone z naiwnego portfela. inni już odeszli.
w niepamięć, w prozę, albo po przekątnej przez deptak

do biedronki, do pepco, rossmana i lidla. między półki
z przyborami sezonowymi po przecenie. można poetyzować,
że to komercyjne zejście do podziemia, ale piotr i paweł

to jednak pierwsze piętro każdej galerii. bolało w kolanach
patrzeć, jak po schodach wspina się ksiądz twardowski
przytrzymywany przez młodych różewiczów na wygnaniu.

- za grzbiet. w dwa palce. sugestywnie, że to niby przypadek,
że odnieść chcieli, bo znaleźli, a szkoda wyrzucić, bo może
nobel i wstyd. że się znalazło, a nie umiało się znaleźć.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 26 march 2020

reszty nie trzeba

będziesz mi
winna
kilka

odpowiedzi


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 13 september 2019

konwulsje

te same drzewa, inny las. te same słowa, inny szept.
ciekawe, że pod nieodpowiednim kątem ostre piksele
układają się nam w rozbieżne rzeczywistości. zobacz
- każda jest okaleczona. układanie szklanki z odłamków
nic nie da, gdy mleko już się rozlało. oto sączy się strumyk
czerwieni, różowieje, matowieje w kamienną biel. stygnę.
pod palcami wybudza się niepokój. mówiłaś, że najbardziej
na świecie boisz się mojej paniki. nic już nie powstrzymuje
dymów nad pękniętym kraterem. wszystko nieustannie drży,
jak traumatyk świtem trzynastego w piątek. podobno
nie wchodzi się dwa razy do tak samo wzburzonej rzeki.
a jeśli to już inne drzewa, a szumi wciąż niezmieniony las?


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 10 september 2019

przeciągi

proszę pana
pan nie może
być taki wiecznie zgorzkniały
wiecznie skrzywiony po zniechęconej linii
i odrażająco smutny

pan nie wie że od takich
zgniłych jabłek w codziennym koszyku
szybko markotnieją inne?
ludzi w depresji - proszę pana - dziś
traktuje się jak kiedyś nieuleczalnie trędowatych
rośnie wokół nich pusta przestrzeń
a pusta przestrzeń - proszę pana - to przeciągi
zawieruchy huragany i ogólna
pizgawica

się pan zaziębisz i co?
wtedy to dopiero będziesz pan miał
problem


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Pi.

Pi., 6 september 2019

mosiądz

kiedy chce mnie rozgniewać, mówi do mnie: mój
ty mosiądzu. że niby jestem taki zatwardziały, zimny
i nierdzewny na komunikacyjne sygnały z tamtej strony.

podobno cierpliwie puka. kiedy chce mnie zachwycić,
mówi: serduszko, to nie tak, i od razu ma każdą,
oczywistą rację, którą zdolna byłaby sobie wyobrazić,

a ja z wdzięcznością biorę na siebie błąd, winę i kaca
po ewentualnych wyrzutach sumienia. kiedy chce
by zabolało - milczy. kara dotkliwsza, niż pęknięcie

paznokcia na syberyjskim mrozie. więc uważam. chowam
pazury, nadstawiam zachłanny policzek, posłusznie
rozszyfrowuję kropki i kreski. w jedyny, prawidłowy rytm.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 6 september 2019

mech





rozstania przybliżają - kłamiesz mi jeszcze raz, bez zwężenia
źrenic. wywożę cię więc na pustynię, zabetonowany stadion,
płytę lotniska lub do najbliższego lasu. niech to będzie test.

nie czuję więcej, niż muszka jednodniówka gdy owija się w słodki
odór wieczoru. rozłąka naprawi tę sieć, halo? nie wiem do kogo
szepczesz, ale pytam czy ty wiesz, gdzie jest geograficzna północ.

to proste!. wystarczy znaleźć na niebie najbardziej egoistyczną światłość.
ta gwiazda - to ty - wokół której wirują mniej ważne. a w dzień? mech!
będziemy go szukać na drzewach, betonie i pomiędzy zimnymi planetami

z piasku. kiedyś sprawdzę, czy my już na trajektoriach bez powrotu,
czy wciąż będzie nas przybliżać stałe rozdalanie się orbit. czymś trzeba
zalepić tę próżnię. łączą nas wątpliwości, że to rozstania przybliżają.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 28 august 2019

zezwierzęcenie

kończy się faza psa śliniącego się za gumową piłeczką.
no rzuć! no rzuć jeszcze raz! pozwól mi być szczęśliwym
akwizytorem i przynosić ci prezenty. nie daj się prosić.

jestem wierny, jestem napięty, jestem gotowy na kaprysy.
zaczyna się faza markotnego kota. nie dotykać. dotykać.
milczeć. mówić. dać siebie pogryźć. lub polizać. niech to

zależy. niech cokolwiek zależy. niech zależy komukolwiek.
za horyzontem faza wściekłego wilka. rozdygotany, aż mokry
od wulgaryzmów. zachłyśnięty od przekleństw. Zagryzam

ciszę, rozrywam milczenie na bezdźwięczne onomatopeje.
najłatwiej miażdżyć prymitywne jęki i westchnienia. będzie
też i lew. ten z zoo - nie z dzikiej sawanny. wyliniały, apatyczny

i z brakiem łaknienia we krwi. jeszcze walczy, jeszcze dogorywa.
bądź cierpliwa, a pęknie wrzód i padlina. z wnętrzności wybuchnie
kawałek sparciałej gumy, za nim oszalały z miłości kundel. aport!


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 23 august 2019

miłość

marzy mi się
że o mnie

marzysz


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 20 august 2019

Astipalea

miał być raj. jak na barwnych folderach:  piaszczysta plaża,
lazur i fajerwerki co wieczór. na tej wyspie z nazwą, której
nie warto zapamiętać, bo tylko patrzeć jak przyjdą nowi

właściciele i znów przekręcą. cypryjski na grecki, grecki
na turecki. zapyziała wysepka, gdzie wszystko stało się
nie takie. nie taka była plaża, siność zamiast lazuru i tych

fajerwerków też brak. jest wysamotnienie. jest tęsknota.
jest obietnica samej sobie, że jeszcze góra dwa, trzy miesiące.
że woli mżawkę birmingham, nad śródziemnomorską spiekotę.
 
powoli rozumiem samotność pierwszych ludzi, gdy tylko
nuda i wybór między butelką solo, a tańcem w pojedynkę.
nie wystarczasz dla siebie. trzeba z piasku wyrwać korzenie.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Pi.

Pi., 20 august 2019

Okjokull

podobno suma atomów jest nienaruszalna. zmieniają się
tylko wiązania między nimi. mówisz, że w poprzednim
życiu musieliśmy być kochankami, bo siła przyciągania

zdumiewa podstawy fizyki. wierzę. w to również wierzę,
że zdążyłem być lodowcem, wulkanem, piórem albatrosa
i pędem kebraczo, zanim tych kilka komórek na czubku

palca pokochało pieprzyk pod lewym żebrem. śmiejesz się
jak ta papuga, którą pewnie kiedyś byłaś, zanim stałaś się
czterolistną koniczyną, korzeniem imbiru i grudką srebra,

lśniącą od upartego pocierania na szczęście. wierzysz. w to
również wierzysz, że spojrzenia nam iskrzą w każdym życiu,
od momentu gdy rozbłysły wielkim wybuchem, do momentu

gdy spazm zatrzyma mi serce. dziś na Islandii umarł lodowiec,
po to by w Indonezji narodził się monsun. uwierz mi. w to
mi teraz uwierz, że kropla mnie kiedyś skruszy skałę. w tobie.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Pi.

Pi., 12 august 2019

perseidy

siedzimy. skwierczy powietrze nad bezrobotnym grillem.
skwierczą lekkomyślne komary. nawet chmury skwierczą
dookoła księżyca. i dobrze. gdy się wypalą - będzie nam

bliżej do perseid. bliżej do jeszcze nie sprecyzowanych
marzeń. boimy się. jesteś nieprzygotowana na o! popatrz, 
spada gwiazda, szybko pomyśl życzenie. sam czuję się

jak odłamek kosmosu, który bezsilnie mknie w kolizyjny 
kurs ze wszystkim co przewidziałem. dołóż do ognia
więc dokładam. drew, słów i emocji. cofa się wilgoć w dym.

wysycha w nas kolejne źródło. to jest najcieplejszy sierpień 
w tym stuleciu - mówi radio - a ja nie mam już nawet siły 
na bezwiarę. milczymy. perseidy jak oszalałe komary, kręcą

te swoje piruety, spirale i zygzaki, byle tylko ominąć nasz 
nieboskłon, nasze pragnienia i naszą niedoczekaną 
przyszłość. nie ma się czym dosączyć. sobie wygasamy.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 1 august 2019

w środku nocy Yossarian wyzwala Bolonię

 
święta prawda. wielkie czyny wymagają odwagi, małe
desperacji, a codzienność błysku geniuszu. Majorze
Majorze zostałeś awansowany by ratować ludzkie życia.

ocal więc i moje. chcę wrócić z tej zakurzonej Pianosy
do Kansas w jednym kawałku, niekoniecznie w galowym
mundurze. jeśli ty zrobisz swoje, a ja zrobię teraz swoje,

to czerwona tasiemka na mapie też zrobi swoje. przecież
nie zbombardujemy własnych wojsk. zamiast na Szkopów
uderzmy na słoneczne promenady Rzymu podbijać Julietty

sokiem z najmłodszych winogron. niech żyją jagnięcina
ze Szkocji, kiełbasa z Krakowa i szwajcarska czekolada
topiona na gościnnych udach. dolce vita! żyć, nie umierać!

to właśnie dlatego przesunąłem pinezkę na mapie wojny.
zmieniłem im prawdę. niech sobie Dziesiąta zdobywa Bolonię
piechotą. nie chciałbym w żadnym stopniu przeszkadzać.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 16 july 2019

sztuka odejmowania

kiedy milczę 
odejmuje mi 
mowę

kiedy się odezwę
odejmuje mi 
rozum

tak czy siak
jestem na
minusie


number of comments: 4 | rating: 8 | detail

Pi.

Pi., 15 july 2019

tool in concert

na pierwszy rzut oka wygląda na taką nie stąd. zbyt krótkie
spodenki, zbyt długie paznokcie, zbyt skrzywione nudą usta.
ucieleśniony przypadek. wiesz, kumpel miał być, ale nie mógł,

ja mogłam, to jestem. dopiero rozgrzewka. pierwsze piwo,
pierwszy papieros, trwa pierwsza zazdrość. przyjdą następne,
zostawią głębsze ślady. cięcie na plastikowym kubku broczy

bursztynem. wiesz? nie pozwalają wnosić butelek, a plastik
nie doleci na scenę. tam zmieniają się artyści, tu scenariusze.
już mamy za sobą epizod, już mamy za sobą katalog gagów.

wszystko idzie w przewidywalne momenty. lasery, ektoplazma
oraz multikrotny gejzer próżności. wiesz? mamy za sobą więcej
wspólnego, niż tylko to ciepłe powietrze przedychane z ust

do ust. wymykamy się, gdy wszystko wokół opada. kurz, emocje
i niezapowiedziana kurtyna. coś grają, czegoś więc słuchamy.
jeszcze jest coś do sfałszowania w taniej kodzie. niebo topi się

pomiędzy cieniem, a mrokiem czerwca. wierz mi? szczerze
wątpię żebyśmy spotkali się w następnym życiu. zawsze wiem.
kiedy trafi swój na swego, naga zazdrość brzmi w szeptach.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 19 june 2019

antyemotyk

przepraszam. że biorę cię na język, pod dziąsłami 
upychając prawdę, jak niedożyte resztki. pomijam,

lawiruję, unikam - byle tylko nie wywlec, że to doraźna 
osłona. nawet nie paracetamol na pomiłość, ale zew

zdrowego rozsądku, że nie z dachu w suche pokrzywy.
przepraszam że biorę cię pod język. nie jesteś hostią.

jesteś tymczasowa. trzeba zrównoważyć antyemotyk, 
by nie wypruł mnie, nie wynicował. na podniebieniu

rozcieram pleśń. podobno smakuje ikrą. śmierdzę 
podrażnionym życiem. wypluję cię razem z krwią.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 31 may 2019

odmrożenia

skądś napłynął ten brak łaknienia na życie. a jeśli to serce 
się zatrzymało i nie można skutecznie weń pstryknąć? wcale 
nie chcesz grzać, napędzać, gonić i karmić te resztki mnie.

fale wiecznego chłodu po rozrytych aortach, krwionośnych 
zimnowodach, aż po zrosty najpodleglejszych włosowatych 
w zbyt obojętny szron na końcach palców. gangrena na bank!

kiedyś tak chciało mi się ciebie chcieć, dotykać, pragnąć, śnić. 
dziś na wzruszanie ramionami szkoda nam słów i domysłów, 
prawo bezemocjonalnego ciążenia: siła odpychania biegunów.

toksyczne otępienie - idę na dno, bo fizyka, ta nieczuła franca 
też już przeciwko mnie. kiedyś ci przejdę przez życie. kiedyś ci 
przejdę przez myśl. kiedyś tam, kiedyś - gdy mi przejdziesz.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Pi.

Pi., 6 may 2019

nic się nie zmienia

 
to
nie oznacza
że jest gorzej

to
oznacza 
że nie jest
lepiej


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 6 may 2019

nie ma miłości

przekochałem się
o tym


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Pi.

Pi., 6 may 2019

Hiob

Nie masz mnie już czego pozbawić. Ojcze, który byłeś! To ty
odpychałeś ode mnie cierpliwość; ramiona z żył wypełnionych 
prostotą; czerstwy bochen chrzczony szacunkiem i wyrozumiałość

wobec nadciągającego szaleństwa. Nie masz mnie już czego pozbawić, 
więc nie ma już twojej władzy nade mną. Matko, która mnie znałaś! 
Ostojo niepodrabianej dobroci. Zamykałaś przede mną wiarę,

w to że będę taki jakim mnie wymyśliłaś; gorączkę spluwaną z czoła 
przez lewe ramię; dumę gdy dzieliłem z Tobą iskry pierwszych zauroczeń 
i milczenie na rozstajnych życiach. Nie masz mnie już czego pozbawić,

więc nie ma już twojej władzy nade mną. Kobieto, w której żyłem! 
Wiedźmo z kamiennym sercem. Odcinałaś ode mnie swoje nienazwane 
niepokoje jak resztki zużytej pępowiny; rozpalone do czerwoności

pytania, o to czy każde mniej wciąż znaczy tyle samo; emocjonalne
ikony chwytane łapczywie w złudną sieć i ten porażający strach, że kiedyś 
będę bardziej czyjś niż twój. Nie masz mnie już czego pozbawić, więc

nie ma już twojej władzy nade mną. Amen.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail


10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1