9 september 2010
Spacerując po Lwowie
Bywa, że sił nie starcza, lecz tą samą trasą
wlokę się, znacząc kaszlem, teraz częstszym
przęsła mostu nad Styksem
Może dlatego, że mieszkam na Wschodzie
i nie ma płacy dla służb miejskich na odnawianie
barierek i schodów, chociaż we Lwowie
nie sprzedają już cielęcej czerwieni
prosto z bruku, nie będą łamać kości
kamieni na starówce, ściana płaczu krzyczy
świeżą farbą. Graffiti
nie pamiętam jakiej długości barwy bryzga przeszłość.
W kieszeni, miast bedekera - Baudelaire:
"Prędzej się jeszcze miasto zmienia niż serce człowieka."
Sumienia pytam, czy to Ty jeszcze, czy może ktoś na żarty
powleka moje oczy co rok nową farbą?
"ąin z ęis mełipu uT"
mój ostatni raz i jej pierwszy.
Neon. Napis zapala się i gaśnie, błyszczą lampki
i bledną pomiędzy wrażeniem, myślą, pojęciem i słowem.
Na pewno oślepia mnie bardziej ta ciemność
gdy gasną. Tak schnie światło a miasto śmieje się
paszczą i gryzie koroną zęba, który chce przeciąć nić
zdążyć przed Parką.
Nic nie jest takie jak bywało. Starszy pan
co zawsze rozpoczynał partię szachów debiutem Fischera
dziś na Prospekcie Swobody wybrał inny wariant.
Jak mogą mylić się wszyscy? A może wcale
to nie jest kwestia pomyłki, wyboru raczej
by stamtąd, skąd przyszli, ocalić grudkę soli.
Ten smak na języku, przykuć do niego kowadło
i jego brzmienie:
- Jesteś
- Byłeś
- Jesteś
- Będziesz
- Jesteś
jej podkową w przełyku.
Na szczęście.