Poetry

Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky


older other poems newer

17 january 2011

* * *

kiedy na woskowym krzyżu umierał różany Chrystus z pajęczyny
Tyberiusz cerował żagle na polakierowanym tronie niepranej korony
a pochodnie mijanych manipułów mrużyły tłumnie oczy oślepione przez palce -
wtedy jeszcze nie słodzono ptaków wtedy jeszcze wiernie budowano lasy
wtedy jeszcze zapatrzenie w szarozłote oczy milczenia nie groziło wygnaniem
 
kiedy Maria Magdalena rozwijała żylaste bandaże na przelanych poręczach zaciśniętego ciemienia Szymon Kephas czytał jej na głos korzenną baśń sączącą się w igliwie ostatniego znaku Tory -  
jego prześmiewcze imię wzięło się z plotki że facet ma zawsze najlepszy hashish na zachód od Eufratu
by nie bolało szkło dłoni rzymskiego miecza przetarte wzdłuż najdłuższej strony połamanych paznokci
by tylko wyskrobać głuchy kandelabr przeprawy ściskając owiniętą głazem twarz fauna Józefa Cieśli              
 
kiedy z grząskiej paszczy delty Mekongu wyłaził Timothy Leary i jego flejtuchowate LSD
Mirosław Tadeusz Szydlik[1] walczył sennie z poduszką wód płodowych pod pachą –
całą noc myślał o zwyrodniałych rachunkach które z nadludzką dozą onieśmielenia będzie spłacał
niczym Orfeusz wydrapujący inicjały na ubezpieczonych stringach kolumbijskiej Eurydyki
niczym bezpalczaste stenotypistki opieki społecznej z przelanym prawem kaszlącej ciszy
 
kiedy spóźniony Johny Bean przeżuwał postyllę trzeciej desygnacji na mlecznego lorda kanclerza
jego samochód w świetle zapalniczki i smudze dymu udawał bractwo gotowych papierosów -
wczoraj do niego strzelono był przerażony bał się następnej śmierci tak bardzo chciał teraz żyć
jak inna kartka zdrowej mgły przelewanej na poboczu z żył do żył wśród o krok odplutego wina
jak akrostych urodziwie wytłoczony na bezimiennych kurhanach choćby tych dość szybkich za każdą cenę
 
kiedy ostatni zakurzony Inca kiedy usidlony Tarkwiniusz Pyszny kiedy trzeci rodowity seryjny morderca
ktoś spojrzał w oczy ktoś w napadzie litości ktoś na wyssanej podłodze ktoś fałszywy pogląd na życie -
wówczas dostrzegam Tammuza ze sporyszu który zacnie odchodzi w stronę Salem i błagalnie kiwa ręką choć to malaryczny krzyk mokrego ułamka sekundy zwierzęcego smaku łóżek zza firany smaków i tortur
choć to jakiś regent rozsypał kometę na chorej głowie suchej karmy pogaszonych latarek całkiem symetrycznie wymiernych kronik w których nadludzkim gestem chcą zawsze ufność pokładać prawie wszystkie ofiary dary i całopalenia jako cielce na pogańskim ołtarzu nie rozgorzałych skinień prawie wszystkie niewidzialne libretta bezgłosu noworoczne powieki suplik i okienne parafy zmęczenia madame de Sade kwietnej     
bez mała
 





[1] ☼ 21 IX 1958  -  † 21 XII 1961






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1