Poetry

gabrysia cabaj


gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 20 february 2012

Emigracja

Złap za nić chęci i przekuj w działanie

Cóż to za dom, gdy w korytarzu same
domorosłe buty,
które z dnia na dzień jedynie
miejscami się zamieniają?

Więc człowiek dostał dziecko - wyszło
ze ściany,
bo tylko takie nieduże istotki mogą
przechodzić mur.

W cieniutkiej kurtce, ale mrozi u nas.
Trzeba kupić rzeczy: ciepłą odzież,
botki, małe, słodkie laczki.
Trzymać za rączkę, żeby się nie zgubiło.

A ja puściłam? Później szukałam jej
po ulicach, sklepach, na bazarze.
Moja rozpacz nie miała granic
w piersi -
ciężka, jak chmura.

Wtedy trzeba wrócić, otworzyć
szafę i w ciemno powiedzieć:
no, wyjdź już!
I dacie wiarę? jest!
Ta moja dziewczynka była ukryta
za płaszczami.

Gdyby można się nie obudzić.

.


number of comments: 37 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 17 february 2012

Podsłuchanie

Nic się nie stało, doprawdy -
mamy swoje lata, a jeszcze stale się uczymy.
Para wariatów jak dwa wiatry,
które znalazły czas,
żeby razem zwiewać przed siebie.
 
Ja teraz muszę pościelić zaspy,
płatki śniegu zmienić w motyle,
strącić z drzew kilka martwych
ptaków,
zatrzeć ślady płowej zwierzyny,
by jej myśliwi nie dopadli.
 
A wiosną?
Pąki seledynem musnąć, zdmuchnąć
jaskrawe płomyki mleczy,
w powietrze unieść, obtrącić
kwiaty ałyczy, jak ślubny welon w oczepiny.
 
Latem, dalibóg, przemebluję wydmy,
morze pozamiatam,
skórę rzeki będę głaskać cierpliwie,
jeziorom wyprasuję na wieczór chusty
z muślinu.
 
Pod jesień tyle roboty z deszczami i liśćmi;
więc leć już, leć...
Po prostu - spadaj, mój miły!
 
.


number of comments: 23 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 13 february 2012

Akt z wilgą

Bez powodu pogładzić po włosach.
Tę jedyną dłoń wziąć w swoje
ręce i przytulić do policzka.

Potem stanąć przy oknie
i słyszeć noc - za sobą widząc jego
odbicie.


Akt z wilgą

Bez powodu pogładzić po włosach.
Tę jedyną dłoń wziąć w ręce
i przytulić do policzka.

Potem stanąć przy oknie
i słyszeć noc - za sobą widząc
odbicie.

.


number of comments: 29 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 11 february 2012

Scena z gołębiarzem

mróz na gardle
nagle z nieba
spada
prosto w stado kur
jak pocisk
w tłum

wrzask
paniczny trzepot
uciekać uciekać

kilka rdzawych piór
na śniegu
szarobrązowy
niewypał

.


number of comments: 17 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 7 february 2012

Pejzaż zimowy

Mróz?
Co tam mrozy!
Herbatka z cytryną,
imbirem i miodem,
najlepiej lipowym -
lekko, z lotu pszczoły.

Srebrzyste motyle
posłane przez słońce,
a w ogrodzie trznadle:
ci ci ci ci ciii...
wiecie, państwo? trznadle -
te z V Symfonii;
i pod dziką jabłonią

kwiczoły.

.


number of comments: 18 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 5 february 2012

Miłość

Może to czynny wulkan -
jezioro lawowe, gdzie magma
z wierzchu zastyga, ale żar
gotuje się, lawa pyrli, miesza
czerwone i czarne w tyglu krateru.

Ciałem  dochodzimy do brzegu.


number of comments: 15 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 2 february 2012

Trzcina

pamięci Wisławy Szymborskiej

Mogłabym trzciną być -
z rzeką co dzień gadać.
Mieć swoją wiosnę i lato,
motylki, żuczki i ważki,
znajomą rodzinę trzciniaków.

Jesienią bywałabym zamyślona.
A wiatr?
Jak to wiatr - czesałby moje włosy.
A mgły nad ranem?
We mgle bym cicho stała.

A jeśli szadź?
Nie wiem, rzeko - musiałabyś wystąpić
z brzegów,
lustro podać -
wtedy schyliłabym się lekko,
by widzieć,
jak mi z nią do twarzy.

.


number of comments: 23 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 1 february 2012

Zbieraj mnie

Wrzącymi palcami, językiem -
szorstko,
jakbyś długo nie miał nic w ustach.

Chcę rozpłynąć się, dźwięcząc,
uniesiona westchnieniem wirować.

Śpiewaj mnie, kołysz, poplątaj -
tak lubię
ciebie słuchać:
w rozgałęzieniu nocy i dnia,
w miękkiej dolinie mgły
i gdy lecimy do góry,

a potem zasiej maczkiem,
póki leciutko nie opadnie
światło,
którym za nas oddycham.

.


number of comments: 30 | rating: 0 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 30 january 2012

Przejście

Jeszcze rano wołałam go, żeby przyszedł się najeść.
Później gdzieś łaził - nikt nie widział, jak do tego doszło?
Pewnie potknął się, pośliznął - wprost pod samochód.

Leżał na drodze zwinięty i jakby mówił: kurwa, niech nikt
nawet się nie zbliża!
Wezwaliśmy pomoc, ale doktor kilka godzin nie mógł
odpalić silnika, więc rannego przykryliśmy płaszczem.

Teraz patrzę przez okno, jak zdejmują z niego okrycie.
Lekarz napełnia strzykawkę, nachyla się, wbija igłę -
w serce.

Chyba Rex, to był duch bezdomny, który wybrał sobie
pieskie życie.


.


number of comments: 13 | rating: 1 | detail

gabrysia cabaj

gabrysia cabaj, 27 january 2012

Wiatr

Leszkowi Lisieckiemu

teraz mam z tobą dwa światy
kiedy tak lecisz przed siebie
albo ulicą przemykasz
i gdy wstrzymujesz oddech
by czasem mgły nie potrącić
dzikich gęsi w drodze nie rozsypać

choć wkładasz mnie do kieszeni
ponieważ nie chodzę zbyt szybko
ja tobie chcę czapkę poprawiać
ognia bez lęku podać
z nadrzecznej szadzi wykuć
na badylku żywego słowiczka

.


number of comments: 7 | rating: 0 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1