gabrysia cabaj, 7 december 2011
siódme lato pachnące
na łące w słońcu
jak pierwsze
i sześć następnych
siódme lato w szczęściu
ni sacrum ni profanum
tylko ty i ja
sobie darowane
pewnością splecionych
rąk
na zawsze
.
gabrysia cabaj, 6 december 2011
siedzę przy biurku bez pomysłu
na wiersz
i nagle sójka
sójka
sójka
długi ogon
mocny dziób
coś tam w piórkach niebieskiego
i frruuu przed siebie
.
gabrysia cabaj, 26 november 2011
całe ciało znajduje się w umyśle
ale nie cały umysł znajduje się
w ciele
wolne chwile poświęcam obserwacji myśli jakbym
siedząc na ławce w tunelu metra bez chęci jazdy
w którąkolwiek ze stron patrzyła na ludzi wchodzących
i wychodzących z wagonów odprowadzała wzrokiem
światła ginące w oddali
jest pewna ciągłość przechodzenia jednych w drugie
nici skojarzeń sploty włóczki kobieta w pomarańczowej
kurtce idąca po schodach do wyjścia rozgląda się
chwila ciszy nagła pustka przed następną falą podróżnych
poczucie odrębności ciała świadomość rąk jak pojmowanie
części tego czemu służą łagodność z którą powstaję by
następnie zrobić to co należy
znowu szum stukot zbliżające się
.
gabrysia cabaj, 24 november 2011
mogę z tobą mówić mamo ponieważ jesteś i ja jestem
jesteśmy nastawione jak dwa zegary które tykają
w miarę równo
czy ty jeszcze śpiewasz czasem wymyślasz piosenki
pamiętam że wszystkie melodie zależały od nastroju
nas czworo to pamięta nawet niekiedy wspominamy
do dzisiaj lubię gwizdać bo wtedy nie potrzeba słów
które pociesznie przekręcałaś w refrenach Sławy
Przybylskiej
kiedy ja byłam zafascynowana Anną German
Człowieczy los na długie lata utkwił mi w pamięci
płakałam jak dziecko jeszcze wiele wiele zim
później
czyli jutro do kawy koniecznie zjedz ten ostatni
kawałek urodzinowego tortu i wiesz co bardzo
lubię twój wieczorny śmiech gdy się nie użalasz
(nie lituję) a nas wszystkich pozdrawiasz od was
których już nie ma
.
gabrysia cabaj, 22 november 2011
Wybacz Wiesiu,
że całkiem zapomniałam:
góry bielizny do składania,
stanie przy kuchni, sikoreczko -
jakbym była trochę nieludzka
przy zlewozmywaku - coś
przeciekło mi przez palce,
a ty
siedzisz w swoim ogródku
zmieniona tak bardzo,
na suchej gałązce rajskiej
jabłonki.
Chciałabym ci teraz podesłać
buziaka, lecz uwiązł nagle,
jak żal w kwadratowym
nawiasie.
.
gabrysia cabaj, 21 november 2011
może powiem tak: gotowanie strawy
to sztuka jak wiele innych - należy
zaopatrzyć się w towar czyli bazę wejść
w posiadanie warzyw nabyć zestaw przypraw
- odpowiedni do smaku
nie muszę opisywać kolejnych czynności
nikogo to nie obchodzi
tak jak nieważna ta chwila po
jedzeniu gdy człowiek wstaje od stołu
w żołądku ciepły kamień a myśli już w tę
i w tamtą na wszystkie strony
.
gabrysia cabaj, 19 november 2011
Nigdy nie chciałam być taka
jak ty, mamo.
Moje córki mówią to samo.
Czy zdążą być podobne patrząc kiedyś
w lustro o siwych włosach?
To pewne, że jestem w tym oto miejscu
bardziej śmiertelna niż jeszcze wczoraj.
Myjąc okna, bo trzeba, nim zima zaskoczy,
upinam firanki nauczona przez matkę:
siedemnaście żabek, dwa brzegi i w połowie.
Nogi mi drżą, gdy wspinam się na krzesło.
Lęk, że upadnę, to nowe z doświadczeń,
więc dlaczego myślę o twoich smukłych palcach,
kiedy zmęczona kładę się, a ty chwilę - obłok
i mogłabym upinać tak od ramion i dalej -
do środka, wbrew grawitacji.
.
gabrysia cabaj, 18 november 2011
Duży, w rudych gronostajach, z dorodną zdobyczą
trzepoczącą w pysku - w biały dzień, przez ruchliwą
trasę, więc po hamulcach, nawet kierowca autobusu.
Jest coś takiego w ludziach: instynktowny podziw
dla zwycięzcy; innego dnia ledwo omijamy żałosne
truchło wgniecione w asfalt, aby tylko nie skalać
opon.
.
gabrysia cabaj, 17 november 2011
Świat przechodzi kryzys - wartości
już nie ma, ludzie! Wspierajcie
zagubiony w kosmicznej bani glob;
dobrowolnie dotujcie arktyczne misie
i białe rekiny.
Puszcza ginie.
Pustynie rosną jak na drożdżach.
Rzeki wysychają.
Ropa droższa od pieniędzy.
Tragedia Posejdona wisi w powietrzu.
Dzieci pływają
do góry brzuszkiem,
a śnięty Mikołaj coraz bliżej - fakt!
I najważniejsze: kto nam rozmrozi
ryby
.
gabrysia cabaj, 16 november 2011
Bo trzeba stanąć za mostem na Knybawie
i jak wzrokiem sięgnąć - Żuławy.
Na przykład w czasie powodzi 2010.
Wisła nie przeszła za wał, tylko polder
zalany. Pola, podsiąki. Dalej nisko i równo.
Kępy drzew. Zabudowania. Pełne kanały.
Drogą przez Malbork, Tolkmicko - jedziemy
do Fromborka. Nad zatoką wiatr. Statek
do zwiedzania. Robimy zdjęcia; później w
miasto na smażoną rybę z frytkami.
Zostałam sama na ławce, obserwując ludzi
zagubionych między stolikami - dzieci, psy,
gdy inni w planetarium.
.