JoT Eff, 30 january 2012
Styczeń w Neuss przechodzi do historii.
Przymrozki dopiero przed nami, zapowiada
ciepło pogodynka. Na wszelki wypadek mamy
już dwie kołdry i nadzieję w postaci jednej
sypialni. Udaję, że zielone papużki nadal
siedzą na akacji, choć niedawno ktoś je
przegonił, pod osłoną słów o zagrożeniach.
Wrócił gołąb, siwy i poczciwy, lecz bez żony.
Chłód zawsze zaczyna się od nóg, tak mówiła
prababcia babci, wypychając buty gazetami,
więc chłód zawsze zaczyna się od nóg,
których nie można razem zapleść w warkocz.
JoT Eff, 25 january 2012
Już jesteś taka stara jak ta makatka z jeleniem
w mieszkaniu pani Stefy - tej, co wiązała kwiatki
sznurkiem i układała w sterty, a Jan je wywoził
do miejscowych kwiaciarni. Róże, goździki i wieńce,
pełne były ich szklarnie, a krew asparagusowa.
Masz takie same ręce jak korzenie tamtych świerków,
rosnących obok drogi prowadzącej do początku.
Jestem małą dziewczynką. Z okna mojego pokoju
widać niski budynek. Wychodzi się z niego z marszem
Fryderyka Chopina. Garbus z miętówką w kieszeni
szeptem woła mnie "asiu". Objadam się cukierkami.
Ktoś sztywno śpi na stole. Będzie naszą tajemnicą.
Garbus głośno się śmieje, a ja boję się księżyca,
który raz na jakiś czas podgląda zza szyby,
mamo.
JoT Eff, 23 january 2012
nie ściągaj butów, błyszczących jak świtezianki w słońcu.
rankiem spojrzę w okno. jasność pozostawi ciemne plamy
w oku, szybciej niż pamięć po twojej wizycie.
śnię cię zawsze w naszym starym mieszkaniu,
zadłużonym dzisiaj do granic kredytowej płynności.
wzruszasz ramionami zamiast podać liczby,
które padną w lotto.
chociaż mnie przytul.
wyciągasz ręce, dotykamy się,
a ty znowu zmieniasz mnie w ważkę.
i cóż z tego, że potrafię unieść się nad jeziorami,
jeśli skrzydła tną, a zbliżeń unikają wszyscy.
JoT Eff, 17 january 2012
byłam portierem
tak napisano na świadectwie
pracy było więcej niż przyjmowanie
i wydawanie kluczy
myślałam jestem recepcjonistką
patrząc roześmiane twarze
widziałam nadzieję
na każdej zmianie
dotknęłam więcej
niź korespondent
sączące się rany
otwarte złamania,
pęknięte blizny
gdy zdawali pokój
mówiłam "zapraszamy ponownie"
JoT Eff, 5 december 2011
kochanie, koszule wyprasuję jutro.
dzisiaj zamartwiam się smugami na podłodze.
wiem jak bardzo nas kochasz, więc stosuję
najlepsze środki. wycieram dokładnie zakamarki
pod meblami. ścigam go, lecz on wzbija się w powietrze
wbrew mojej woli, powoduje zmiany klimatu, staram się
pilnować stężeń, ale kurz namnaża się o wiele szybciej
niż nasza miłość.
JoT Eff, 5 december 2011
The poem for my sonny
No, sonny, this won't make you invisible.
I know I used to clench my eyes as well,
and yet the moon rose. I am his sky now.
At first we are afraid of what is out of doors,
and then what may be in us. My sonny,
this is the only way to grow up.
przeł. Magalena Chojnowska
Wiersz dla synka
Tak nie staje się niewidzialnym, synku.
Wiem, też ściskałam mocno powieki,
a i tak wszedł księżyc. Teraz mieszka we mnie.
Najpierw boimy się tego, co za oknem,
potem tego, co w nas, lecz tylko
w ten sposób stajemy się dorośli.
autor Joanna Fligiel
JoT Eff, 30 november 2011
Mogłam zjeść czekoladę,
ale nie chciałam przytyć,
wiec wypiłam koniak,
i dostałam pokrzywki,
nie wiem, po co kobieta ma okres,
nie dosyć, że może rodzić,
to jeszcze musi krwawić,
tego nie mógł wymyślić Bóg,
Bóg wymyślił kobietom pismo,
żeby mogły się porozumiewać spokojniej
niż mówiąc.
JoT Eff, 28 november 2011
Zanim tata uderzył pierwszy raz mamę,
wybrałam ich na rodziców dlatego, że on grał
pięknie na fortepianie, a ona z wdziękiem nosiła
sukienki, które zamawiała dla niej babka u najlepszego
krawca w mieście. Nie wiedziałam jeszcze, że
krawiec szył je prawie za darmo, bo oboje łączyła
szczególna więź z obozu koncentracyjnego.
Tata był przystojny, pomijając odstające lekko
uszy, które od dziecka ukrywały pod blond
loczkami zakochane w nim bezdzietne ciotki,
stare folksdojczki z racją na czas wojny
na 2200 kalorii. Był śmiały i bezpośredni,
nikt nie przypuszczał, że tylko po wódce.
Żal mi go było, gdy ciotki go obsiadały
jak wrony cienką gałązkę wierzby. Uginał się
od tych wszystkich ”kra"; że mama nie jest
dla niego odpowiednią partią.
Postanowiłam dać im siebie; małą, ładną
dziewczynkę, ze wszystkimi aryjskimi cechami,
nawet uszy miałam od taty ładniejsze tzn.
mniejsze i przylegające do głowy. Po raz pierwszy
przestało mi się podobać, kiedy tata wyciągnął
ze skrzynki widokówkę, na której było napisane
"nie zapomniałem jaka jesteś śliczna, gdy wrócę
z wojska, chciałbym się z Tobą spotkać". Zanim
przeczytałyśmy treść, piekły nas policzki, również
ze wstydu, bo tak źle wybrałyśmy, a potem,
zrozumiałam; nie kocha się ludzi dlatego,
że na to zasługują i zostałam tam, gdzie mama.