Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

9 july 2012

Długa droga

Powoli. po cichu,
usiadłem w kąciku
i patrzę.

Uczę się uników
od różnych komików
w teatrze.

Przesuwa się scena.
Coś było i nie ma,
a pierwszy rząd nieruchomy.

Widocznie partyjni
są mało mobilni
na listach ról ulubionych.

Kto nie jest na scenie,
pewnie nie istnieje.
Żelazna spada kurtyna.

Szum umilkł na sali.
Ktoś światło zapalił.
Dramat się właśnie zaczynał:


Pojedziemy jeszcze kiedyś,
gdy nam dobry los pozwoli
gdzieś daleko od tej biedy,
beznadziei i niedoli.

Zapomnimy na dni kilka
o tym co zostało w domu.
Zdecydować może chwilka.
Wyjedziemy po kryjomu.

Może zdarzyć się w tym roku -
nawet jeszcze tego lata,
z nieznanych boskich wyroków
jakiś zastrzyk, lub zapłata.

Powiem ci w ostatniej chwili
i natychmiast wyruszymy.
Wczoraj światło odłączyli,
a my w dobry los wierzymy.

Pukali do nas z opieki,
ale im nie otworzyłem.
Pokończyły ci się leki.
W totka znowu nie trafiłem.

Nie martw się. Miewam przeczucie,
że się wszystko jeszcze uda.
Autobus znów nam uciekł.
Chodź! Przed nami droga długa.


Brawa! Brawa! Brawa! Brawa!
Wspaniała była zabawa.
Aktor bardzo wczuł się w rolę,
ale ja komedię wolę.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1