Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

19 july 2012

Nie daj nam Panie...

Brakuje słów, a słowom znaczeń,
kiedy do ludzi jak do kaczek
strzelają z czołgów na ulicach.
Nie może taki świat zachwycać
i inspirować dziś poetów.
I zbrodnia ma wiele sekretów,
motywów, przyczyn i powodów,
a jednak śmierć całych narodów
jest niczym niewytłumaczalna.
Milczy więc na jej temat Parnas
strachem o własne życie zdjęty.
Nikt nie napisze, że przeklęty
jest język komend i rozkazów.
Używa on ludzkich wyrazów,
znanych nam wszystkim - Mam go! Dostał!
I sytuacja zda się prosta.
Zielony filmik na ekranie.
Walka o życie. Umieranie.

A przecież wczoraj był tam śmiech.
Spory i kłótnie, polityka.
I świętość była i był grzech.
Ostrzejszych słów nikt nie unikał,
bo dom był, mimo różnic - wspólny.
Ktoś był brutalny, ktoś potulny,
ale w drugim widział człowieka.
Być może już na wojnę czekał
i wiedział, że tu przyjdzie kiedyś.
Nie umiał może znosić biedy
i nieludzkiego upodlenia
i czasem w swoich przemyśleniach
być może mierzył już w sąsiada.
Inaczej się o wojnie gada,
a zupełnie inaczej czuje,
gdy świst pocisku mózg świdruje
i widzisz śmierć gdy niebem leci
po dom twój, ciebie, twoje dzieci.

Nie daj nam Panie zła doświadczyć.
Nie daj uderzać i się bronić.
Nauczaj nas na innych patrzyć
jakbyśmy my dziś byli oni!
Po każdej stronie bywa dobro
i zło po każdej też jest też stronie.
Zachowaj w nas zwyczajną godność.
Zachowaj wyciągnięte dłonie.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1