Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

18 august 2012

Walczyk

Na głównej ulicy.
W zapadłej dzielnicy.
Słychać, że coś tyka.

I w tej okolicy
z napisem "Policy"
zza bram się wymyka.

To dziwne tykanie.
Jakby robak w ścianie.
Skacząca pokrywka czajnika.

Każdy zgląda, patrzy.
Coś tyka raz, dwa, trzy,
a głucha jest polityka.

Odgłos rośnie i wzbiera.
Co to za cholera?
Wyraźnie już słychać, że tyka.

Ludziom w pakamerach
cierpliwość odbiera
i oddech niektórym zatyka.

Czy to jest tupanie?
Czy dzikusów taniec?
Czy spada coś w statystykach?

Jak znieść to tykanie?
Rośnie. Nie przestanie.
Rząd wszelkich wyjaśnień unika.

Tak, jakby ze wschodu
przyszło bez powodu
i jakoś utyka.

Na każdym ekranie
słychać to tykanie,
lecz nie ma nic o tym dziennikach.

Aż orzekł oficjał,
że to opozycja
tak klika, by rząd się potykał.

Więc walczyk się wstrzyma,
bo będzie zadyma
i sam może dostać też bzika.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1