Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

15 march 2016

Do Marianów Buczków z filharmonii

Daleki jest od zachwytu
taki ojciec celebrytów.
Sam uznanie miał u ludzi,
ale syn mu napaskudził.
 
W burdel się zmieniła scena,
a z muzyki Beethovena
uczyniono hymn partyjny
korporacyjno-mafijny.
 
To nie czas dla Majakowskich,
epigonów tamtej Polski,
której wystarczała chwilka,
by zamienić pannę w wilka.
 
Była Ziemia Obiecana
i taka głupia przegrana
wzniosła tamę w mętnym nurcie.
Dzwonią dziś twórcom przy furcie.
 
Nikt na serio po serialach
nie zasila, nie wychwala.
Teczki z twarzy zmyły farbę.
Odszedł sponsor i miliarder.
 
Ciężko z nieba zejść na ziemię.
Pozostało wybuczenie.
Popisała się "elitka".
Córka sztuki - celebrytka.
 
Pewnie cegły z górnej półki,
wolą "recenzje" Gomółki
i Unii "parademarsze"
z internacjonalnym farszem.
 
Po dobroci nie ozłocisz.
Kryzys skończył okres kroci.
To już pora wyjść ze dwora.
Kasa woli amatora.
 
Pamiętamy: "Miałeś chamie...",
a teraz twoje tupanie...???
To był przyjacielski gest! 
Dzisiaj widać - Kto? Kim jest? 






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1