Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

21 march 2016

Świątynia

Dzień spędzał w świątyni, noc w domu Łazarza.
Słuchali go inni. Kim byli - nie zważał.
Saduceusze, Faryzeusze... 
Przychodzili różni. Różne mieli dusze.
Wiedziano, że w górach żyją Esseńczycy
i spór był w świątyni, w domach, na ulicy.
Działalność Jezusa w mieście była znana.
Wiódł liczną gromadę. Brano Go za Jana,
za mędrca, proroka i nauczyciela,
co zmiany wprowadza i innych ośmiela. 
Czekali Mesjasza, wybawcy, proroka
i ci od Lewiego i ci od Sadoka,
a uczeni w piśmie rozpoznać Go mieli,
że wkrótce tu przyjdzie - czekali, wiedzieli
i każdy z nich liczył, że pierwszy się dowie.
Rzym twardą miał rękę, a liberałowie
z nim współpracowali przyjmując hellenizm.
Poczuli się teraz mocno zagrożeni.
Toczono w świątyni zażarte dysputy.
Rozgłaszano wieści, w tym wiele zatrutych
i padały często podstępne pytania
o los Izraela, sposób świętowania.
A Jezus najliczniej gromadził słuchaczy.
Pytali Go: - Co to, co tamto dziś znaczy,
a potem o wszystkim składali donosy
i ktoś się uważnie wsłuchiwał w te głosy.
Planował podstępnie. Miał ludzkie zamiary,
nie mając pojęcia, że z goryczy czary
tak wielka się miłość rozleje po świecie.
Zbliżała się Pascha. W Misterium idziecie... 






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1