Jarosław Jabrzemski, 24 june 2011
ludzie pozbawieni przeszłości
rozkładają się w cieple
taka przypadłość białka
w przydomowym piekle
na przyzbie podgrzewają kości
zamiast ust otwierają wizję
i zmieniają kanały z uśmiechem
panikują od byle podmuchu
jak gałka której luźno pod powieką
obwisłą niekonfesyjnym grzechem
później krzepną
z woskowiną w źle słyszącym uchu
nie chcą wiedzieć co przyniesie jutro
cygankę chętnie wspomogą jałmużną
wszak ich rozrzewnia niepotrzebną wróżbą
jej też smutno
nie dzwonią na zero - siedemset
znudzeni pielęgnacją gamet
bystrzy niczym szatan odrobili lekcję
i twardo stoją na nogach
niemrawych jak dźwigacz powieki
ciężkich jak sakrament
podłoga
waży ich lekce
spod stóp ucieka
Jarosław Jabrzemski, 24 june 2011
nasciturus pro iam nato habetur,
quotiens de commodis eius agitur*
jeśli miałoby dziedziczyć
tępy upór
trwanie w ubóstwie
po ojcu który szczęśliwie odszedł
bez prawa wyboru
paremia nie znajduje zastosowania
nie uważa się za narodzone
nasciturus śni zły sen o lepszej przyszłości
matce trudno przerywać sny
niełatwo wyskrobać koszmary
dla ułatwienia
choć raz w życiu logicznie
zacząć myśleć
bez korzyści uznać za niepoczęte
*dziecko poczęte uważa się za już narodzone,
o ile chodzi o jego korzyści
(?) Przeciwieństwem stanu snu jest stan czuwania.
Granica pomiędzy tymi stanami jest płynna u zwierząt niższych
Jarosław Jabrzemski, 23 june 2011
nie krzycz
posmakuj koniuszkiem języka
będzie kubek w kubek
przyrzekam
na krzyż
nie po tobie stąpam
byś mogła leżeć odłogiem
kiedy sięgam
ni krzty
nie upuszczę jeśli już uchwycę
przyczepię się myślą
przeczekam
Jarosław Jabrzemski, 22 june 2011
Jeśli chcesz, możesz pisać po pijanemu
André Gide
teksty
należy czytać na czczo
a nie wiem jak pisać zacząć
kleksy
odruch wymiotny
paw w samotni
rozrywa gardło
i ciszę
niedosłyszę
seplenię niedowidzę
jeszcze
nie napisałem ani słowa
a już się wstydzę
mam dreszcze
pęka głowa
oblewam się zimnym potem
na myśl o tym
że mógłbym napisać coś więcej
drżą mi ręce
że podsuną krzesło
postawią pod ścianę
każą czytać na trzeźwo
nienapisane
Jarosław Jabrzemski, 21 june 2011
W świetle najnowszych amerykańskich badań obumarłe drzewa pełnią kluczową rolę w przyrodzie.
Ewa Kołodziejak-Nieckuła
przy bezwietrznej pogodzie
biernie wegetują
wysychają w palących promieniach
niezgrabnie wyciągniętym gałęziom
udaje się czasem wybić niewprawne
krótkowzroczne oko a wtedy przyprawiają
municypalnego derkacza o zachwyt
stają się natchnieniem poetów lingwistycznych
i innych malarzy
drzewa
odżywają nocą
w przybitym świetle pień odcina ciemność kirem
korona bardziej mroczna od najgłębszej czerni nieba
triumfuje
drzewa odchodzą nocą
silniejsze od gwiazd opierają się chmurom
wyznaczają własne horyzonty
później słabną
przez czterdzieści lat dogorywają stojąc
kolejne trzysta lat umierają leżąc
ku uciesze sikor kun wiewiórek
i tuńczyków
kiedy bardziej im po drodze do morza
niż do nieba
Jarosław Jabrzemski, 21 june 2011
gdy odszedł pan
nikczemny drań
nie smakowało żarcie z miski
drapała darń
zwilżała krtań
by mieć czym znaczyć miejsca bliskie
ktoś zechciał uczyć nowych sztuczek
nie wytrzymało serce sucze
Jarosław Jabrzemski, 19 june 2011
w czym dzisiaj utopimy
dotkliwą nieobecność jurty
nie z mojej winy
wyraz bez wódki smutny
jest finlandia tylko
mężczyźnie wolno renifera
dosiąść byle szybko
nie doskwiera brak takiego domu
żeby meblować przed budową
nie jestem przecież mongoł kazach
pijmy z głową i się nie obrażaj
że nie ustawiam lustra
cieszy mnie pustka
miękkopiór zdechł i zaczął gnić
do czego pić
żeby przyśniła się białucha
nie myszy
białe jak noce
nie nadstawiaj ucha
słyszysz
bębny okryję kocem
nie odchodź zaraz
zbuduję wałkaran
a kiedy zechcesz umrzesz
w tundrze
patrz bacznie bracie mój
to słynny syberyjski szczur
husky nie jakaś biała mysz
wymieńmy krew i tatuaże
wypijmy za spełnienie marzeń
a kysz
Jarosław Jabrzemski, 18 june 2011
hubce
wypatrzyłem oczy na reklamę tuszu
teraz wiem
nasze rzęsy były perfekcyjnie rozdzielone
podobnie usta ramiona i inne takie
intymne szczegóły
niedostatki
kompensowaliśmy wyostrzonym słuchem
nie przywiązując wielkiej wagi do słów
bezgranicznie oddaliśmy się pantomimie
wkrótce
zastąpiłaś miesięczne niedogodności
fantomowym bólem
z całą jaskrawością zrozumiałem
jak bardzo
byliśmy energooszczędni
żeby wypalić się na dłużej
należy często gasić płomień
po omacku
trącać się nosami jak nietoperze
oswoić ciemność
Jarosław Jabrzemski, 17 june 2011
Belki w żar się sypią, iskry w górę lecą!
Tam, w środku Żyd został! Jeszcze widać ręce!
Jacek Kaczmarski
też były dziecięce
nie tak jak w Osace
my tu w Europie do kina inaczej
by dłoni z lizakiem ipsacją nie męczyć
choć szansa na przejście jak jeden do sześciu
przy pomyślnym wietrze ocaleje większość
strażak nie odpowie
jeden Żyd się spalił
wiadomo Pechowiec
wszystko sfilmowali
Jarosław Jabrzemski, 16 june 2011
te wszystkie mgły
łaszące się pod nogami
gotowe przegryźć gardła
bo mają uszy fenka
i szybko opadają
ten cały kurz
osiada na ekranie
po rozsunięciu ładunków
udaje luminofor a później zakwita
wybucha freskiem na ścianie
aż mdli
leniwie rozedrgany pył
nęci złotą poświatą
pozoruje ciepło odbiera oddech
na dzień dobry
mikrodrobiny zamknięte
w pudełeczku z lusterkiem
zapewniają gładkość powiek
by ostatecznie oślepić
na barwy
ten proch to my
bo odwracamy się
tak długo
aż obrócimy się
niepostrzeżenie