Prose

natt107


older other prose newer

28 may 2011

Wiedziała, że są to najgorsze urodziny w jej życiu.

Czy możliwe jest, że jeden sen może wytrącić cię z równowagi? Nie możesz się skupić na niczym innym. Zastanawiasz się, co oznacza. Wydaje ci się, że ma on coś wspólnego z rzeczywistością. Sięgasz do sennika i sprawdzasz poszczególne elementy. Jednakże one nie mają
nic wspólnego z tym, co mogłoby się zdarzyć.
Savannah była w takiej sytuacji. Gdy tylko pojawiła się w szkole, była nieobecna. Przyjaciele składali jej życzenia, a ona nie miała pojęcia dlaczego. Szybko jednak skojarzyła fakty. Był 25 marca- jej
siedemnaste urodziny. Na kilka minut zapomniała o tajemniczym śnie. Dziękowała kolegom i zastanawiała się nad imprezą, a przyjaciele jej pomagali.
No tak. Grupa przyjaciół była znana z częstych imprez. A teraz, gdy był powód, szykowali gorące przyjęcie.
To dzięki im, Savannah zapomniała o głupim śnie i skupiła się na czymś innym. Na długiej przerwie zadzwoniła do Elizabeth- jej mamy.
- Mamo- zaczęła, gdy tylko ta odebrała- mam prośbę. Mogę zrobić małe przyjęcie urodzinowe?... Ale naprawdę małe. Tylko kilka osób... Ale dlaczego?!... To nie fair!... O ile wrócę do domu... A co mnie to obchodzi? Zaraz mam lekcje. Cześć.
Dziewczyna była wściekła. Jej oczy niebezpiecznie iskrzyły.
Stojąca obok niej dziewczyna o jasnych blond włosach i niebieskich oczach odsunęła się.
- Co się stało?- zapytała wesoło.
- Och, Annie, plany się posypały. Nie mogę zrobić imprezy- od razu się wyżaliła.
- I się przejmujesz? Mówi się trudno. Ile miejsc znamy do świetnej zabawy? Mnóstwo. To twoje urodziny i nie pozwól, żeby matka ci je zepsuła.
- Masz rację.
Po kilku głębokich oddechach uspokoiła się. Uśmiech zagościł na jej ustach.
Podświadomie wciąż przeżywała swój sen. Ale w końcu dała sobie spokój. Wiedziała, że za niedługo, gdy będzie sama w pokoju, wspomnienia powrócą i znowu zacznie rozpamiętywać, ale na razie się tym nie przejmowała.
Gdy skończyły się lekcje, dziewczyna nie była pewna, czy wrócić do domu. Mama nie pozwoliła jej zrobić imprezy, ale pomimo wszystko była dla niej niemiła. Zareagowała zbyt impulsywnie i nie miała ochoty na kolejną kłótnię. Ale w końcu, były jej urodziny.
A co mi tam.- pomyślała i ruszyła przed siebie.
Wstąpiła do sklepu spożywczego, by kupić...
Jeszcze nie wiedziała co, ale była pewna, że coś na pewno. Wybrała najnowszy magazyn i chipsy. Zapłaciła i już miała wychodzić, gdy poczuła na sobie czyjś wzrok. Rozejrzała się uważnie po sklepie, lecz nie zauważyła nikogo, kto mógłby jej się przyglądać. Sklep był prawie pusty, a miała pewność, że sześćdziesięcioletni dziadek nie pożerałby jej wzrokiem.
Postarała się to zignorować i skierowała się w stronę domu. Jednak nadal miała to przeczucie. Była pewna, że ktoś ją obserwował. Odwróciła się.
Zobaczyła młodego mężczyznę, który przyglądał się tablicy z informacjami. Miał zmierzwione blond włosy i dziwnie świecące, bordowe oczy.
Jak to możliwe, że nawet z takiej odległości, widzę jego oczy?-
Nie przejęła się tym zbytnio. Była zbyt zajęta „podziwianiem chłopaka”.
Mężczyzna o trochę umięśnionym ciele uśmiechał się, chociaż nie wiedziała dlaczego. W końcu zdała sobie sprawę, że stoi i patrzy na niego, jak jakaś ofiara.
Prychnęła i ruszyła dalej.
Po chwili głośno westchnęła. Głupie przeczucie jej nie opuszczało. Odwracając się, znów go zauważyła. Stał kilkanaście metrów dalej i patrzył jej w oczy. Jego spojrzenie ją raziło. W jego pięknej twarzy było coś dzikiego. Coś, co ją przerażało. Szybko odwróciła wzrok.
Miała ochotę podejść i zapytać go, co sobie wyobraża, lecz gdy spojrzała w miejsce, w którym powinien stać, nie zauważyła go.
Zniknął. Po prostu zniknął.
Nie była pewna czy powinna się bać, czy uznać to za naprawdę dobry żart. Jednakże wiedziała, że nikt nie schowałby się w tak szybkim tempie, chyba, że jakiś kaskader.
Aaa!- Pomyślała i zaśmiała się w duchu.- Znajomi chcą mnie przerazić. Na pewno szykują coś odjazdowego.
Nie tak wyobrażała sobie siedemnaste urodziny. Miały być wyjątkowe i magiczne.
Chciała urządzić wielką balangę, którą wszyscy zapamiętaliby na długo. W stylu „Słodkich urodzin” na MTV.
A zaczęło się rozpamiętywaniem głupiego snu, kłótnią z mamą i tym dziwnym chłopakiem.
Dlaczego nie mogła tego olać, jak normalna dziewczyna? Dlaczego musiała się zachować jak jakaś dojrzała, myśląca osoba? Dlaczego musiała niszczyć sobie nastrój?
Tyle pytań. Brak odpowiedzi.
Gdy wreszcie udało jej się dojść do domu, była zła. Tym razem nie na cały świat, lecz na samą siebie.
W salonie zobaczyła Elizabeth.
Była to kobieta w średnim wieku, o rudych włosach i brązowych oczach. Jej kształtna figura, ukryta pod szeroką, fioletową tuniką i jeansami, przypominała ciało modelki.
Kobieta podniosła się ze skórzanego fotela i podeszła do córki. Przytuliła ją mocno i powiedziała:
- Wszystkiego najlepszego!
- Dzięki.
Savannah nie zamierzała przeprosić matki. Na początku chciała, ale skoro mama jej niczego nie wypominała, to...
- Mam dla ciebie kilka niespodzianek. Po pierwsze- wpłynięcie kolejnej kwoty na twoją kartę kredytową.
- Gotówka się przyda. Dziękuję.
- Po drugie- zobacz swoją garderobę.
- Ta... Domyślam się.
- No, a na kolejne niespodzianki musisz poczekać do wieczora.
- Jak chcesz. W każdym razie dzięki.
Dziewczyna poszła do swojego pokoju. Było to średnie pomieszczenie o jasnofioletowych ścianach, z plakatami jej
ulubionych zespołów. Na środku drewnianej podłogi leżał okrągły, fioletowy dywan w czarne łatki, na którym uwielbiała leżeć. Przy oknie stało dębowe biurko, zawalone książkami i laptopem. Po prawej stronie znajdowało się duże niepościelone łóżko o pościeli w kolorze takim samym, jak większość pokoju- fioletowym. Dalej stały fotele, komody i gitara. Czyli standardowy pokój nastolatki.
Po lewej stronie znajdowała się para drzwi. Lewe do łazienki i prawe do garderoby. Tylko pozazdrościć.
Savannah rzuciła torbę i weszła do garderoby. Wielkościowo była prawie taka, jak jej pokój, chociaż zupełnie inaczej urządzona. Pomieszczenie w kolorze niebieskim (na szczęście nie różowym!) w większości było zajęte przez otwarte szafy i komody z ubraniami.
Osoba, która po raz pierwszy się tu znalazła krzyczała „WOW!”. Savannah miała naprawdę dużo ubrań. Więcej niż przeciętna nastolatka.
Większość dnia spędziła na Facebooku i Youtube. Przeglądała internet, jedząc ulubione chipsy cebulkowe.
O 17:00 wzięła prysznic, a potem weszła dogarderoby. Wybrała czerwoną sukienkę bez ramiączek, do kolan. Umalowała się i uczesała. Gdy była gotowa podeszła do lustra, by sprawdzić ogólną prezentację.
Zobaczyła w nim młodą kobietę o smukłym ciele i piwnych oczach pomalowanych kredką. Jej długie, falowane ciemnoblond włosy, swobodnie opadały na ramiona, a długa grzywka dobrze zasłaniała prawe oko. Dziewczyna o pełnych ustach szeroko się uśmiechała. Sukienka leżała na niej idealnie.
Dostała zaproszenie na imprezę, oczywiście urodzinową. Annie załatwiła miejsce w ekskluzywnym klubie „Fantazja”, jednym z
najlepszych w mieście.
Gdy była gotowa, zeszła do salonu, w którym spotkała matkę.
- Wybierasz się gdzieś?- zapytałarodzicielka.
- Tak. Na imprezę.
- Nie ma mowy.
- Mamo! Są moje urodziny.
- Zauważyłam i to już siedemnaste. Czas, byś dowiedziała się wszystkiego.
- Równie dobrze mogę dowiedzieć się później. Wychodzę.
- Nie!
Savannah zignorowała matkę i wyszła na korytarz. Ubrała czarne szpilki i już miała otwierać drzwi, gdy nagle pojawiła się przed nimi jej matka. Zmaterializowała się, jakby miała tajemniczą moc.
- Nigdzie nie idziesz!
Córka roześmiała się głośno. Elizabeth złapała ją za ramię. Nagle jej oczy stały się jakby ciemniejsze, a po chwili były zupełnie czerwone. Zęby powiększyły się. Wyglądały jak kły.
- Boże- wyszeptała.
Wampir! Wampir! Wampir! Wampir!
Ale to niemożliwe. Wampiry istnieją tylko w książkach. To jest nierealne.- Jej myśli huczały.
Matka zbliżyła się do jej szyi. Savannę sparaliżował strach. Nie mogła nic zrobić. Jej mięśnie przestały funkcjonować.
Co za chora sytuacja- pomyślała dziewczyna.- Będę potrzebowała
psychologa, o ile przeżyję.
Gdy poczuła oddech Elizabeth na swojej szyi, wiedziała, że są to najgorsze urodziny
w jej życiu.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1