5 september 2013
Wisiorek
Wiktoria siedziała na dachu wpatrując się w otaczający ją pejzaż. Ciepły, wrześniowy wieczór przyniósł ze sobą zapach końcówki lata. Otaczający ją las mienił się przeróżnymi barwami, złote i czerwone liście kołysały się leniwie, a zielona trawa szumiała nieznaczenie. Wszystko wydało się ciche i spokojne, niczym ostoja w ciągle zmieniającym się świecie. Ona także pozostawała nieruchoma i tylko rozwiane na wietrze włosy odróżniały ją od kamiennej rzeźby. Jej melancholijne spojrzenie pozostawało utkwione w jednym punkcie. Wdychała zapach przyrody zabierającej się za pierwsze zimowe przygotowania. Już dawno nie czuła się taka spokojna. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby czas zatrzymał się w tym momencie i mogłaby spędzić tak resztę wieczności. Ta myśl wywołała delikatny i nieśmiały uśmiech na jej ustach, była niczym marzenie, które nigdy się nie spełni, ale to nie znaczy, że nie można próbować za nim gonić.
- Wiedziałem, że tu będziesz.- Za plecami usłyszała znajomy głos. Nie odwróciła głowy mając świadomość, że on przyjdzie do niej.
-Za dobrze mnie znasz.
- Jesteś moją ukochaną, młodsza siostrzyczką, jak mógłby cię dobrze nie znać?- Filip usiadł obok niej i podążył wzrokiem za jej spojrzeniem.
- Jestem twoją jedyną siostrą.- Odgryzała się wywołując u niego uśmiech.
- Fakt, ale to nie znaczy, że nie możesz być moją ukochaną siostrzyczką.- Odpowiedział słodkim głosikiem. Oboje się roześmiali. Nagle przypomniał sobie, dlaczego tu przyszła i spoważniał- Jak się czujesz?
- W porządku… naprawdę w porządku.- Zapewniła go wiedząc, że i tak jej nie uwierzy.
Przytulił ją do siebie, a ona ufnie położyła mu głowę na ramieniu. Zapadła komfortowa cisza, podczas, której oboje byli pogrążeni we własnych myślach. Kątem oka ją obserwował. Wydawała się zupełnie inna niż przez ostatnie kilka tygodni. Wiedział, że na tym dachu czuła się lepiej niż gdziekolwiek indziej. Przychodziła tu zawsze, kiedy chciała pobyć sama. Odkąd pamiętał była najbardziej samodzielną i niezależną dziewczyną, jaka znał. W przedszkolu pobiła szkolnego rozrabiakę za to, że zabrał zabawkę innemu dziecku. Potem ten chłopiec, Witek został jej najlepszym przyjaciel i zawsze się nią opiekował, czasami zastępując brata. Przyprowadził ją do domu, kiedy jako dziesięciolatka skręciła kostkę wspinając się na drzewo po latawiec i pobił chłopaka, który złamał jej serce. Był jej oparciem po śmierci rodziców. Miała wtedy tylko piętnaście lat, była dzieckiem, które nie zasłużyło na taką tragedie. Zostali całkiem sami i Filip był gotowy poświęcić resztę życia dla siostry, ale był zbyt zajęty przywracanie ich świata do normy, aby zauważyć jak głęboko spadała. To właśnie Witek pomógł jej wydostać się z dna. W pamięci Filip na zawsze zostanie pewna noc, podczas której, przypadkiem zajrzał do pokoju swojej siostry i zobaczył tam dwoje nastolatków leżących na łóżku. Wiktoria spała przytulona do swojego przyjaciela, jej głowa tkwiła w zagłębieniu jego szyi, ich dłonie były splecione a on wolną rękę obejmował ją, jakby chcąc ochronić ją przed całym światem. Poświata księżyca ujawniła fioletowego siniaka pod jego okiem i plamę po makijażu na koszulce. Następnego ranka Filip potwierdził swoje podejrzenie dowiadując się, że obydwie rzeczy to sprawka jego siostry. Jednak nie to utkwiło w jego pamięci najbardziej, ale słowa nastolatka.
- Nie dam jej upaść.- Oczy piętnastolatka utkwione były w starszym koledze. Jego pełne żaru i determinacji spojrzenie było tylko potwierdzeniem słów.- Nie pozwolę jej skrzywdzić, nawet, jeśli będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu. Przysięgam.
Trzy lata później potwierdził swoje słowa wypychając dziewczynę spod rozpędzonego samochodu, ratując jej życie jednocześnie poświęcając swoje. Zmarł z powodu odniesionych obrażeń dwa tygodnie później.
- Będzie mi brakować tego miejsca.- Wiktoria przerwała jego rozmyślania. Odwrócił się i spojrzał jej w oczy.
- Nie musimy stąd wyjeżdżać.- Odpowiedział cicho, chociaż dobrze wiedział, co ona zmierza powiedzieć.
- Całe życie marzyłam o zostaniu archeologiem i nie zamierzam się teraz poddać. Po za tym ty poświęciłeś już wystarczająco dużo dla mnie.- Dodała cicho, jakby do siebie.
- Wiktoria…
- Wiem, co chcesz powiedzieć, ale taka prawda. Nigdy ci tego nie zapomnę, ale najwyższa pora byś zaczął żyć własnym życiem.- Na jej usta wkroczył smutny uśmiech, który nie objął oczu. Wiedział, że próbuje przekonać samą siebie, że wszystko się ułoży.
- Hej! Spójrz na mnie…- Uniósł jej podbródek by ich spojrzenia się spotkały. -Kocham cię i chce żebyś wiedziała, że opieka nad tobą nigdy, ale to nigdy nie była dla mnie ciężarem. I chociaż czasami było ciężko to gdyby ktoś pozwolił mi cofnąć czas i jeszcze raz podjąć decyzję, zrobiłbym to samo. – Przytulił ją do siebie poczym odsunął i kciukiem osuszył łzy spływające po jej policzku.
-I znów ryczę, a wytrzymałam dziś cały pogrzeb bez łez. Obiecałam mu, że nie będę płakać.
- Myślę, że ci to wybaczy. Był jednym z, niewielu, który widział twoje łzy, dlatego stały się dla niego takie cenne… A po za tym on kochał twój uśmiech.
Uśmiechnęła się niczym na życzenie, a jej dłonie powędrowały do wisiorka zawieszonego na szyj i schowanego przed wzrokiem innych.
Były jej osiemnaste urodziny, Wiktoria stała przed lustrem i patrzyła na swoje odbicie. Miała na sobie zwykłą i prostą sukienkę, rozpuściła włosy i zrobiła delikatny makijaż. Uśmiechnęła się do siebie zadowolona z efektu. Drzwi do jej pokoju zaskrzypiał i zobaczyła swojego najlepszego przyjaciela z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ślicznie wyglądasz.- Powiedział podchodząc bliżej.
- Dziękuje.
- Mam coś dla ciebie. –Stanął krok przed nią i wyciągnął małe pudełeczko.
- Nie musiałeś…
- Wiem, ale chciałem. Otwórz.
Przyjęła podarunek i otworzyła. W środku był śliczny, srebrny wisiorek w kształcie motyla. Witek obserwował jak jego przyjaciółka delikatnie bierze go na ręce, w jej oczach malowała się autentyczna radość.
- Jest piękny… Dziękuję.- Uśmiechnęła się szeroko i uścisnęła go. Chłopak bez chwili zastanowienia odwzajemnił uścisk.
- Odwróć się.- Powiedział, kiedy odsunęli się od siebie. Ona uśmiechnęła się i podała mu naszyjnik. Odwróciła się i uniosła włosy a on zapiął zawieszkę. Wisiorek niczym stworzony z myślą o niej idealnie zdobił jej szyję.- Dostałem do go babci, niedługo przed jej śmiercią. To pamiątka rodzinna, ona dostała go od swojej matki, która z kolei dostała go w prezencie od jej męża, kiedy tamten wyjeżdżał na wojnę. Obiecał jej wtedy, że zawsze będzie przy niej, nawet, jeśli zginie na wojnie to ten mały wisiorek pozostanie symbolem jego oddania. Babcia dając mi go powiedziała, żeby trafił do naprawdę wyjątkowej osoby w moim życiu.
- Witek ja nie mogę przyjąć…- Zaczęła zaszokowana. Nie wierzyła, że chce jej podarować coś tak cennego, nie zasługiwała na to. Chciała mu to powiedzieć, ale jej przerwał.
- Proszę weź go, dając ci go chce powiedzieć, że w moim życiu nie ma ważniejszej osoby. Po śmierci twoich rodziców obiecałem, że zawsze będę przy tobie. Ten prezent ma być symbolem moje obecność, nawet, jeśli co sprawi, że nie będę mógł być przy tobie fizycznie, to mój duch zawsze będzie przy tobie. To taki mój sposób, aby powiedzieć kocham cię.
- Wszystko będzie dobrze prawda?- Zapytała brata nie odwracając wzroku od wisiorka.
- Tak, będzie dobrze tylko trochę inaczej.- Zapewnił ją uśmiechając się. Spełnił już swoją rolę, więc wstał i opuścił dach.
- Ja też cię kocham Witek- Wyszeptała ostatni zaciskając dłoń na motylku. Jej oczy objęły otaczający ją krajobrazy po raz ostatni, z uśmiechem odwróciła się i podążyła za bratem na dobre kończąc ten rozdział w swoim życiu.