Alutka P, 5 october 2011
kiedy mówił że kocha
zastanawiała się nad odpowiedzią
dokładnie wypalone wnętrze
powinno być suche i szorstkie
dzień po dniu bała się westchnień
liście płonęły czerwienią
od oddechów
parowały prześcieradła
żar wytapiał piasek
pod jej drobnymi stopami
szklane buty szyte na miarę śladów
szukała źródła - powiedział że wysycha
jednak biło nie od wielkiego dzwonu
zwyczajnie jednym słowem
rzadziej gestem można było poruszyć
uczucia niepokoju wykrojone na czas
powitania splatały się z odejściem
dotkliwie piekły wysuszone oczy
kumulowała ciepło na szare godziny
kiedy marszczyły się myśli
od upadku minęło wiele lat
nadal boli ją żebro
Alutka P, 5 october 2011
od kiedy spadłam z trzepaka
podwórko stało się nietypowe
mury oddzielał pas trawy
sznury zachęcały do przemyśleń
w kanalizacji szczur
szczerzył zęby
z radości
było wiele palm i gwiazdek
od uśmiechu do uśmiechu
przestępowałam z nogi
na wodę
nerwowo przebierałam w lekturach
piasek wybrany wozili do kopalni
pływałam
Germinal otworzyła mi oczy
zjazd w ciemność
i blichtr Nany
zjechałam niżej
drapię czasami pazurami
o studnie
nie będę się kłócić
i tak zatrute
Alutka P, 4 october 2011
przycupnęłam cicho
popatrzę jak gołębio drzemiesz
na miękkiej piersi
skołatana głowa znalazła odpoczynek
bardziej niż zwykle
poszukujesz wrażeń we dnie i w nocy
wodzi cię i nosi
co krok potykasz się o kuszenie
na skraju lasu rozdzwoniły się szklane paciorki
zimą rozwieszane przez uczynne ptaki
pokażą jasną drogę do domu
sennie przekonujesz że jeszcze chwila
we mgle nauczę się pływać
powtarzasz ciągle - przecież jesteś młoda
od bardzo dawna łowię miłe dźwięki
kiedy łąki śpiewnie grają
w ciszy kwiatem tarniny srebrzą się moje włosy
przy tobie rozplątane warkocze
schronienie na tratwie z traw
jemiołuszki uniosą jesienią
mocniej dotyka szron samotnych nocy
czekam na powiew wiatru
przy którym dopali się świeca
Alutka P, 3 october 2011
zagrzechotałam ledwie ale jadem nie pluję
c'est la vie, mon chéri nie mów do mnie
więcej w truskawkowej mgle nie zabłądzisz
kwieciste suknie panien wskażą drogę
mnie wybrała czerń
czasami ssę palce
zupełnie nieświadomie bronię się
żeby tylko nie skubać rąbka
na głowie siwe włosy w połowie moje
twoje odtąd
dotąd
obrazy rozpływały się z wdziękiem
dekolt niebieskiej kelnerki
na tacy pyszni się bażant
chrupać go będziesz samotnie
chyba się mylę
raczej będzie odwrotnie
Alutka P, 3 october 2011
pokłoniłam się tym co zwalili z nóg
na naszym bruku nie widać słońca
noszę własne pod kapotą
używam wewnętrznie
kieszonkowe
takie maleńkie
zawiesiłam na widelcu
żeby nie poparzyć rąk
rozdaję promyki
kolorami rozróżniam
komu
na dzień miesiąc i rok
w papier owijam
nie wystygną
nim zgaśnie moja gwiazda
ostatnia
Alutka P, 3 october 2011
odwiedzam silnego mężczyznę
we śnie
jestem żydówką
ogolona głowa
zaświadcza że mam męża
od bardzo dawna
nie pojmuję spraw pomiędzy
rozbieraniem a ubieraniem
istnieją sztuczki
poddaję się im
chętnie wychodzą z półmroku
do świtania albo
szczęku dzwonów
odnajduję drogi ptaków
snów zapamiętanych
nie policzę
jeszcze jeden
śni mi się ostatnio
był całkiem przyjazny
zobojętniał
jak większość zamyśla się
tylko o sobie
nie chcę wiedzieć
dlaczego
Alutka P, 2 october 2011
Artysta, który robi coś za dobrze, jeżeli się nie pilnuje,
zaczyna po pewnym czasie popisywać się, starać o efekty,
i w końcu robi to coś znacznie gorzej.
(J.D. Salinger)
ostrożnie podeszłam do jesieni
może z odrobiną nostalgii w głosie
zaśpiewała Lorena
o zamkach których nie można roztopić
moja ćma odważnie gasi ogarek
a ty śnij sny malowane
lekką ręką
tobie ciągle chce się
buszować w słowach
nie przyjdę na rżysko
dawno oszronione
wszystko co dobre
pozostała tylko malutka krówka
coś się nie klei
ot marna ciągutka
Alutka P, 2 october 2011
pociąg do poznania z apaszką i Stachurą
przetoczyła się lokomotywa
z chrzęstem chitynowych pancerzy
w zębach mieli się coś o uzależnieniach
mijały dni bez nocy i pączkujących gwiazd
promienie zbierałeś w snopki
ustawiane w różnych miejscach domu
nie dawały spać
przy drodze uczepione
kwiatu paproci
nie znalazłeś
spokoju w chwilach
kiedy skwierczały pośladki
pod palcami
deszcz i wilgoć obejmowała wszystko
rozpostartym płótnem grzmiało
wskazówkami bez pocałunku
umierał dzień
zwyczajnie podniesiony
do rangi święta
Alutka P, 1 october 2011
nikt nie chciał słuchać
rzeczy wiście
nakazałam
z braku poczucia powagi
oczy kapały
szklankami zaczęłam się ślimaczyć
przywołałam do porządku
lirycznie
męża
zawiało szczęśliwie
pozwalam
troszkę pożyć
zachciało się
uśmiechem pielić grządki
złych myśli
zatrułam bałagan
w głowie
zmknęłam coś pozytywnego
z radością
podpisałam zgodę na symbiozę
ze światem
słońca czekam
wychodzi
jak piegi na moją wiosnę
skaczę po dwa szczęścia
wyżej niż
potrafię się cieszyć
Alutka P, 1 october 2011
zdarzają się takie popołudnia paskudne
niespodzianki które miały być motylem
okazują się pędrakiem pod koszulą
masz bardzo ostrą alergię
na mnie nie patrz gorszącym wzrokiem
mam śrubę dokręconą dawno
wykoślawiona rdzawym nalotem
traci właściwości
dwoje ludzi niespełnionych
rozumnie rzecz biorąc
nie powinno przebywać w pokoju
w którym nie ma świec i delikatnych dłoni
dookoła wszystkie przedmioty pływają
jak zegary Dalego czuję się zwiotczała
czasami płonę ale nie jestem żyrafą
ani też wielbłądem
udowodnić można prosto
na moich plecach nie mieszka garb
jedynie zalążki skrzydeł
może zaczną kiełkować niebawem
odskoczysz ode mnie
jak poparzony w pokrzywach
palcem nie będę grozić mogę pokiwać
na ciebie znajdę jeszcze jakiś sposób
może to będzie chłosta
albo drewniany spokój