Poetry

RM


RM

RM, 14 march 2016

organ / dom dla W.

ostre światło nie zrobi mi dzisiaj krzywdy
szukam wzrokiem dawno rozstrzelane gołębię
gapię się nieludzko w przeciągu pod wiatr

rozpostarty pomiędzy kamienicami organ
uskrzydlony, dusi się pod własnym ciężarem
tyle wiem, tyle pamiętam z rysunku

soczysty jak napoczęty owoc doczesnej myśli
robaczywy jak miasto, na którym wyrósł
jak wrzód. Pasożyt niedoskonałych poetów,
niskonakładowych żalów i wydań w kratkę

poszarpany

organ jadalny jak matka
jak wątroba miasta i odbyt sumienia,
nieistniejące serce poety
przeklętego, przenośnego,
martwego

pełen krwi nie tylko mojej zmieszanej ze spermą
podłączony do krwiobiegu miasta
miasta bycia lub śmierci


number of comments: 9 | rating: 14 | detail

RM

RM, 3 january 2016

o ostateczności albo opowieść wigilijna

Ktoś jęczy za ścianą jakby chciał uciec z tego domu,
miasta i w ogóle. I wpaść do innego miasta, domu,
za ścianę. Psy bowiem czasami biją swoich Panów.
 
Ostateczność rzeczy i sytuacji przelatuje obok mnie.
Pozostajemy na siebie bez wpływu. Płyniemy równolegle,
ale osobno. Całkowicie nieświadomi miejsca i momentu.
 
Mój kot zaczyna dzień liżąc mnie po stopie jak pies,
a ja już na początku wigilii jestem skończony
w paru knajpach, w jednej znajomości i w oczach.
 
Ostatecznie jednak przeżyłem, chociaż leżę martwy,
na starcie do kolejnej kompromitacji. Jak niemądry
uczeń, zakleszczyłem się w permanentnej konfrontacji.
 
Wstydzę się ostatniej myśli, bez której nie mogę wstać.
Koniec nie będzie ostateczny, nawet jeśli
popracuję nad nim tak, jakby taki miał właśnie być.


number of comments: 18 | rating: 14 | detail

RM

RM, 5 december 2015

zdrętwiały język

Na wszystkich tych lekcjach języków obcych
przez lata kreatywnie marnowanych,
fantazjowałem o półnagich nauczycielkach,
prowadzących inne zajęcia w sali obok.
 
W moim pierwszym języku obcym nie rozumiem pytań.
Nie mogę więc na nie odpowiadać. Zgaduję jedynie,
że dotyczą mojego wczorajszego zachowania.
Bez słowa zaszliśmy naprawdę bardzo daleko. 
 
W moim drugim języku obcym świetnie się pije,
chlasta becherovku jedna za drugą jak spadające
gwiazdy, więc znowu nie trzeba za dużo mówić.
Wystarczy mieć trochę kasy i udawać chętnego.
 
W moim rdzennym, najbardziej mi obcym języku,
nie potrafię powiedzieć już nic, czego jutro
mógłbym się wstydzić. Morda w kubeł, pijemy,
nie powiesz mi chyba, że nie damy rady.


number of comments: 14 | rating: 14 | detail

RM

RM, 23 october 2015

Ogród

Nie mogę wyjść poza rezerwat swojego lęku.
Nie przetrwałbym za progiem martwego miasta,
tonąc w każdej kropli wyplutego jadu.
 
W prywatnym ogrodzie własnej paranoi jestem
spokojny. Oswojony z ciszą żywą i umarłą, sam
mogę określać bezpieczne dla mnie dźwięki.

Wybrałem już drzewo pod którym zasnę.
Zanurzam dłoń w mokrej ziemi, która
wciąga mnie z powrotem do swojego łona.
 


number of comments: 16 | rating: 21 | detail

RM

RM, 14 april 2011

prepilog

Analiza naszego położenia w tym raju
nie daje żadnego rozsądnego wniosku.
Słońce i piasek nie determinują tego
gdzie jesteśmy, a jedynie to że leżymy.

Zbyt dużo niewiadomych i nieczytelnych
aksjomatów. Zgwałciliśmy bezpowrotnie
naiwne lata naszej słodkiej egzystencji.
Jesteśmy nie do zmartwychwstania.


number of comments: 59 | rating: 75 | detail

RM

RM, 18 december 2010

regeneracja

poluzowanie kategorycznych wymagań
reakcją na degradację życiowej strategii
teleportujemy zdewaluowaną pozycję
na inny znośniejszy punkt odniesienia

zaspokajamy poczucie własnej wartości
szybką wyliczanką zbędnych drobnostek
zagładzamy śmiertelnie nasze ego chcąc
mniej rewitalizujemy definicję spełnienia


number of comments: 23 | rating: 36 | detail

RM

RM, 12 november 2010

nocna warta przy namiocie

pilnuję dzisiaj twojego snu, rejestrując
na wszelki wypadek każdą swoją chorą
myśl, której nie jestem w stanie zabronić
przeniknąć przez wilgotną skórę gleby
do zimnych rozkładających się ciał
pod moimi stopami. nie łatwo jest
przetrwać do rana bez zmrużenia oka.


number of comments: 38 | rating: 43 | detail

RM

RM, 11 november 2010

o drodze

ta pozornie prosta droga w dół
ma swoje kręte uzasadnienie.
przemieszczanie się, które nie jest
pustym ruchem, cel który jest
przejściowym punktem odniesienia.

sens podróży zamknięty jest
w tym co do mnie mówisz i w tym
jak obejmujesz moją pijaną głowę,
wcierając w siebie to wszystko co
z niej sączy się, śmierdzi i zdycha.


number of comments: 42 | rating: 35 | detail

RM

RM, 30 september 2010

rozpęd

wystraszony akcentami autostrady
zaciskam dłonie na szyi kierowcy.
światła Lyonu zlewają się z flashami
fotoradarów. rzeka odbija się od karoserii
i w pustych butelkach porozrzucanych
na chodniku. ktoś za to może ponieść
konsekwencje. my nie zdążymy.
 
zapominamy o tym miejscu goniąc
już inny strach. inne noce w nowych
kolorowych miastach oślepionych
karnawałem bezsennego życia.


number of comments: 7 | rating: 9 | detail

RM

RM, 28 september 2010

eksploatacja

opony ścierają się i skóra
już nie trzyma nawierzchni
jak kiedyś. przewody zatykane
strawionymi wymiocinami. olej
napędowy wielokrotnie wypalony.
 
kończy się dopuszczalny potencjalnym
prawem natury przebieg. Pozostają
okresowe spowiedzi i denerwujące
oczekiwanie kierownika złomowiska.


number of comments: 7 | rating: 12 | detail

RM

RM, 28 september 2010

wypadanie z rytmu

łapię klamkę jak za słowo boże za-
łatwiające poczucie bezpieczeństwa.
 
Pan nam oszczędzi potępienia słabości,
twardej skały w przełyku i wypadania
sierści. wiara jak bagno wchłania strach.
 
układ nerwowy nie lubi niepewnego pulsu.
chwilowe przetrwanie zależy od modlitwy.
złapanie rytmu zależy od źródła napięcia.


number of comments: 4 | rating: 8 | detail

RM

RM, 28 september 2010

zwroty. odwroty

w każdej chwili mogę się odwrócić
plecami do horyzontu, który bywał
inspirujący. struna czasoprzestrzeni
pęknie w połowie. pozostaną suche
dźwięki, które wibrując na polnej drodze
wzbiją w powietrze dezorientujący pył.


number of comments: 4 | rating: 12 | detail

RM

RM, 27 september 2010

wakacje w Avignon

Oddycham morskim powietrzem,
czując smak kraba na podniebieniu,
cykady we włosach i zagnieżdżone
w spróchniałych kościach ślimaki.
 
Skóra skwierczy na słońcu jak placki
na starym oleju, a dekadencki zachód
słońca wstrzymuje kolejne papierosowe
zaciągnięcie się, nie tanie w dodatku.
 
Przez wąskie szczeliny pomiędzy palcami
przeciągam te wakacje w Avignion,
w kraju, którego nie znam i w miejscu,
z którego żadna droga nie prowadzi do celu.
 
Odpływy wracają. Ucieczka
możliwa jest tylko do środka.


number of comments: 11 | rating: 21 | detail

RM

RM, 17 september 2010

panny w Avignon

czerwone plakaty rozwieszone jak liście
na konarach drzew wzdłuż betonowej alei
gdzie kolorowe panny z jednym prywatnym
aktem za dwadzieścia euro w hoteliku obok
 
albo te czarnobiałe z wypłowiałymi oczami
ale tańsze, oferujące marne, zgrane etiudy
bez nawet chwilowej gwarancji rozkoszy
w obcowaniu z ciałem, sztuką, mięsem


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

RM

RM, 15 september 2010

autostrada po dnie jeziora

poruszam się na kilku niestabilnych
platformach korespondując pomiędzy
nimi za pomocą neuronowych gołębi
powolnych i nie zawsze skutecznych
 
autostrady mojej świadomości poddane
remontowi wymiany nawierzchni i powietrza
pozbawione automatów telefonicznych
i ratujących podróż stacji benzynowych
są tylko zbiorem rozmytych krajobrazów


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

RM

RM, 8 september 2010

fizjologia

tonę we własnym kwaśno słonym
sosie z agresywnymi konserwantami
sztucznie podtrzymującymi poczucie
świeżości umysłu. toksyny wydalam
i produkuję jednocześnie niezdecydowany
czy chcę przetrwać jeszcze to lato
czy wolałbym się w nim rozłożyć

trawię się od zewnątrz
od środka się ścieram


number of comments: 19 | rating: 9 | detail

RM

RM, 21 august 2010

***

z piciem jest jak ze snem
próbuję wizualizować tezę
ukrytą głeboko w pamięci,
a potem z niej rezygnuję
 
przecież to tylko sen
przecież to tylko jedna
czysta wódka rozpalona
napuchniętymi ustami
 
zaczynam więc śnić na jawie
pozbawiając się tym samym
możliwości zaprzeczenia,
ucieczki przed projekcjami
 
własnych, z biegiem czasu
ułomnych, wspomnień, które
dręczą swoją fantazją i kuszą
kłamliwie nieodpowiedzialnością


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

RM

RM, 16 august 2010

uniki na słońcu

piątkowe popołudnie w Avignon
skrapla wszystkie moje słabości
jawne i każdą chęć słabości
ukrytej, do jednej krótkiej chwili
 
wymykanie się tematowi słońca
w trzydziestopięcio stopniowym
upale daje chwilowe złudzenie
uniknięcia skomplikowanego
samospalenia


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

RM

RM, 29 june 2010

wojna kwiatów

posklejane kwiaty pod paznokciami
zdrapane z ran na głowie zaczynają
gnić. w powietrzu gromadzą się
pyłki osiadające na ciele jak kurz.

ukoronowany słońcem słonecznik
rosnący gdzieś pomiędzy Mikołowem,
a Perpignan, podkrada przestrzeń
w ramach walki o strefę uwagi.

ja wciśnięty nienaturalnie w fotel
zmęczony zmieniam stan skupienia
rozkładając się bezpośrednio
w żyzny kompost francuskiej gleby


number of comments: 11 | rating: 13 | detail

RM

RM, 29 june 2010

o mistrzowskich grach (batmanowi)

bohaterzy mojej młodości mieli skrzydła.
lśniące czarne płaszcze trzepotały gdy
ratując świat przed złym scenariuszem
lansowali się w kolorowych komiksach.

odpalam siłą woli rozbitą zapalniczkę. palę
bez względu na nastrój. grawitacja słabnie.
pole magnetyczne rozpływa się po ciele
rozrzucając przypadkowo antagonistyczne
bieguny.

orientuję się na niewidoczne ludzkim okiem
gwiazdy. aktywuję uśpione pamięcią zmysły.
generuję przed sobą projekcje z dzieciństwa,
rozglądając się za opcją, która mnie uratuje.

dłonią trzydziestolatka precyzyjnie rozdzielam
figury. szachownica nie zahamuje żadnej
strategii. gram nie dotykając planszy. myślę
o błędach i mistrzowskich grach młodości.


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

RM

RM, 29 june 2010

rozsynchronizowanie

Jest coraz cieplej nocą i chłodniej
w pełnym słońcu. Globalny skwar
nie przeszkadza w przymarzaniu
naskórka na rozedrganych ustach.

Jestem coraz bardziej wrażliwy na detale
i obojętny na nie w równym stopniu.
Kakofonia przyjętych impulsów rozsadza
przepełnione poczekalnie obaw i czekających
na interpretację deficytowych doświadczeń.

Śniadanie zlewa się z kawą, lato miesza się
z odwilżą. Sekundy naśladują godziny i nie ma
pewnego bicia serca. Zanika rytm. Nietykanie
odkleja mnie od siateczki spotkań i zaplanowanych
degustacji. Czarne zlewa się z szarym, nienawiść
ze strachem, a pozorny grzech z iluzją zbawienia.


number of comments: 6 | rating: 6 | detail

RM

RM, 22 june 2010

mała destabilizacja (dereszowi)

na końcu języka pulsuje cyniczny pęcherz
i niewypatroszona jeszcze świeża ironia.
bąble pękają jak ciepłe strupy na ranie,
która nie ma czasu zagoić się ostatecznie.

pozorna równowaga sił jest przedwczesna
i jak żaden inny stan podatna na rozkład.
rozsynchronizowanie sztucznego porządku
szansą dla zaistnienia niestabilnych emocji.

krucha norma prowokowana destrukcyjnym
absurdem zostaje rozbita i pokonana.
prędzej czy później chaos wygrywa, a głos
rozsądku ginie strawiony przez antymaterię.


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

RM

RM, 22 june 2010

co pamiętam 2

naiwne bazgroły na zeszytach w kratkę
białe serwetki w cafe kryształowa
niemieckie modelki wycinane z gazet
ostrymi nożycami nieśmiertelnej babci

twoje imię. jej imię.
tamto imię.

na zmarszczkach pojawia się pleśń
dorośli smarkacze zaczynają tęsknić
za swoją zręcznie z waty uplecioną
w każdy jeden szczegół uwikłaną
dziecięcą nieodpowiedzialnością


number of comments: 4 | rating: 14 | detail

RM

RM, 22 june 2010

pod kontrolą (krzychowi)

Człowieku z lustrzanką w pustym plecaku.
Rock and roll nigdy dotąd nie umierał
tak boleśnie. Słodkie jabłka z dzikiego
sadu gniją porzucone na poboczu drogi.

Na ulicy zalanej kałużami Beaujolais,
z których ciała niemieckie piją do dna,
czuję penetrującego raka snu, nerwicę
dnia jutrzejszego i wulgarność smaku.

Zagrajmy lepiej. Ja powiem ci gdzie
warto się dzisiaj krwawo zabawić,
a ty wytłumaczysz mi, dlaczego
już nigdy nie zrobimy tego razem.

Nie bój się. Nie denerwuj mnie.
I tym razem wykiwamy śmierć.
Zobaczysz, jutro słońce po raz kolejny.
I ksieżyc ponownie. Spadną tylko dla nas.


number of comments: 9 | rating: 9 | detail

RM

RM, 11 june 2010

nieopuszczanie

Odejdę z tobą, albo ty odejdziesz
beze mnie. Przejdziemy przez próg
naszego domu, heblowany nagimi
stopami na przekór bólu kości.

Będziemy odchodzić na przemian,
ja nocą, ty nad ranem, aby ktoś
pilnował nasze chore koty. Zrzucać
będziemy się z krzeseł przy kolacji
wytrącając wzajemnie z równowagi
jak osad na naszym drugim, trzecim
dnie. Wspólnie nie tak łatwo skłamać.

Skazani na siebie w zawieszeniu do
końca życia, nie boimy się zawahać.


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

RM

RM, 11 june 2010

*** (Tomaszowu Beksińskiemu)

Ciało kruszy się jak wyschnięty chleb.
Za szczytem północy resztki cieni
blakną. Zdemaskowane złudzenia
nie mają możliwości aby zostać
wchłonięte przez domowe ognisko.
Nie mamy się więc czego obawiać.
Wytrwamy przy nich do końca.

Ściany zbliżają się do siebie. Czuję
bliskość miejsca, do którego chcemy
dotrzeć unikając zbędnych konsekwencji.
Konstelacja jest dzisiaj korzystna. Muzyka
niepokojąco przyjazna. Rozgryzam kolejne
anonimowe komentarze. Ostatecznie
docieram do celu, o który rozbijam się
śmiertelnie, zgodnie z planem nie licząc
ani na rozgrzeszenie, ani na pamięć
po kimś kto tak jak ty czy ja
w pewnym momencie
żył.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

RM

RM, 11 june 2010

czekanie na deszcz

Morski wiatr białym pyłem zagęścił atmosferę.
Suche drobiny wtargnęły pod paznokcie i brwi,
krępując ciężką warstwą rzeczy i czynności.

Mleczny welon zaciska wokół szyi powietrze.
Tracę oddech. Zgubiłem ściężkę pod stopami.
Nie widzę ani celu, ani punktu wyjścia.
Trwa to już kilka dni. Lat? Przeczekam może
wszystko we śnie. zdezorientowany.

Nie pomaga już nawet rozmowa, ani próba
naukowego wytłumaczenia niepożądanych
zjawisk z naszym udziałem. Eksperci są bezradni.
Pozostała nam jedynie modlitwa do Boga słońca,
albo czekanie na oczyszczający deszcz,
który wypłucze z nas nieusuwalne grzechy
i wyschniętą skorupę martwych wspomnień.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

RM

RM, 7 june 2010

sex w Avignon

surowe i pod kątem, nagie ciała pachnące
winem, hamburgerami i bezyną bezołowiową,
rozpinają się nieprowokowane na murach
i rozpalonych maskach stukniętych citroenów.

tam gdzie wysuszone w słońcu cienie padają na
białe koszule kreatywnych manualnie kelnerów,
brązowe pośladki rozgniatają nieuważne żuki,
z których sok wypływa jak rozlana na stole kawa.

z różnych krajów sutki wędrują po mieście z mapą
ale bez żadnego planu, bez tematu. Moje piersi,
twoje piersi, nasze wspólne latem pstrykanie
palcami.


number of comments: 10 | rating: 6 | detail

RM

RM, 7 june 2010

lizanie policzków nocą w mieście Lyon

zlizując łapczywie z policzków delikatny
naskórek kurzu i stęchłego przemęczenia,
pozostawiam w tobie niezdrową ślinę,
cuchnącą niestrawionym tytoniem.

miasto tej nocy pada na kolana.
na czworakach wlokę się za tobą.
w Rodanie czerwone źrenice ryb pijanych,
boleśnie wyjących do księżyca.

ja upadam nad brzegiem, ciepły oddech
samochodów usypia mnie na trzeźwo.
mając na uwadze wielkie przepowiednie,
na wszelki wypadek trzymam kurczowo kciuki
w tajemnicy za szczęście lub piękny koniec
nieśmiertelnych dekadentów.


number of comments: 10 | rating: 10 | detail

RM

RM, 7 june 2010

***

Naiwny kształt szczęśliwego domu majaczy
nawet już nie na horyzoncie, ale i na dłoni
wyciągniętej przed siebie pod słońce.

Wyprawa w imię wiary do cudzego światła,
zawarta w bezpiecznej podróży na południe
jest tylko perwersyjnie zaplanowaną ucieczką

od zagłodzonego i przekwitłego
ekosystemu własnego ogrodu


number of comments: 5 | rating: 8 | detail

RM

RM, 5 june 2010

***

Opadłem bezwładnie na kamienne dno.
Tafla wody bezpiecznie przykryła stygnący,
korpus skutecznie go znieczulając.

Piasek krępuje ręce. Jestem tak samo
bezpieczny co bezbronny. Pseudo
dekadencki w swoim niejednoznacznym
położeniu na granicy środowisk i bytów.

Unoszę się z każdą falą o kilka centymetrów
w głąb. Nie kontroluję lewitujących kończyn.
Staram się całkowicie zapanować nad oceanem.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

RM

RM, 5 june 2010

Cykady

Cykady kleją się do mojego ciała
jak ślimaki do soczystych liści.
Drgają wprawiając w ruch osłabione
narządy, pulsuje i powietrze wokół.

Martwe cykady spadają z drzew
malując na trawie śmiertelny deseń.
Chore ciało rozpada się i wsiąka
w nigdy nie dość żyzną glebę.

Staram się rozluźnić. Zamknąć oczy
i zasnąć. Wtedy cykady bez kłopotu
wkręcają się we mnie wszystkimi
otworami coraz głębiej. Przesiąkam
gorzkim smakiem zapłodnionej ziemi.


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

RM

RM, 5 june 2010

rezerwa

Pulsująca dioda rezerwy dręczy
w kąciku oka jak zatrute żądło.
Energia jest głównie nieracjonalnie
wyczerpywalna. Organicznie
nieodwracalna.

W pewnym wieku i niezbędne
doładowywanie nic nie daje.

Prąd trafia w próżnię
nieorganiczną. Intelektualnie
porzuconą.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

RM

RM, 3 june 2010

gasoil dla spragnionych

Zatrzymujemy się pośrodku pustyni.
Wiatr wieje południowo wschodni.
Suche światło migoce w nie pierwszej
tego lata wyschniętej kałuży petów.

Nalewanie do pełna, ani picie do dna
nie zaspokaja pragnienia podobnie jak
samoczyszczące się sedsy nie gwarantują
uśmiechu na twarzach zaspanych staruszek.

Benzyna wchłaniana przez podatną skórę
zużywa się szybciej niż ktokolwiek przed
podróżą, trzydzieści lat temu przypuszczał.

Mimo wszystko po raz kolejny,
trzeba się odlać i zatankować.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

RM

RM, 3 june 2010

w spirali zakrętu (zamętu)

Struktura gęstniejących zakrętów
odzwierciedla chaos linii papilarnych
na mojej trzydziestoletniej dłoni.

Ulokowani w klaustrofobicznej kapsule,
która wyciska z nas nieświeże soki,
stanowimy grupę bezbłędnych turystów
skupionych na konspiracyjnych gierkach.

Dławię się, ale w miarę bezpiecznie,
wyschniętą beztlenową przestrzenią
klimatyzowanego samochodu.
Ostro w prawo, ostro w lewo.
Źrenica drga jak złota rybka
uwięziona na wirtualnym pulpicie.

Za horyzontem zakrętu permanentny zachód
słońca. Niespełnione oczekiwania jako przykra
ale nieunikniona konsekwencja drogi na wprost
przed siebie.


number of comments: 7 | rating: 5 | detail

RM

RM, 3 june 2010

nie tak

Dzisiaj chrząkam nieprzyjemnie.
Krew masuje płuca namiętnie.

Słodko mi na podniebieniu, ale
żołądek trawi ciężkie odchody.

Dzisiaj nie za dobrze idzie mi
wyrabianie zysku dla Tesco.

Szukanie równowagi na mokrej podłodze
i klucza w dziurawej kieszeni.

Oczywiste różnice są co najwyżej
statystycznym błędem dnia.

Tego samego dnia, który wczoraj chciałem
zgwałcić, a jutro sprzedam za bezcen.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

RM

RM, 14 may 2010

kartoflane żniwa

starsze kobiety zmęczone
pochylają się rozstawiając nogi
po obu stronach wąskiej ścieżki

dojrzałe pracownice o twarzy spokojnej
rutynowo penetrują zagłębienia
uginając kolana pod naporem nieba

unoszą nade mną pełne kosze
naciągając na łydki grubą spódnicę
szeptają, przechodząc wycierają
zabrudzone ziemią dłonie o uda

leżę w jesiennym słońcu patrząc
na chmur układy perwersyjne


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

RM

RM, 14 may 2010

***

śluz jest miękki jak struktura cieczy
spływa po naszym sumieniu
pomarszczonym jak tafla wody

po udach branych pod włos
o krok od samospełniania
i kary za współudział

gadanie, że tego nie chcemy
jest jak przegrana z góry bitwa,
którą podejmujemy ponieważ
nie stosując zbędnych pytań,
zapędzamy się w sam narożnik


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

RM

RM, 9 may 2010

powrót

Na wąskiej ulicy budynki zaciskają
pętlę na mojej nodze.

Nie potrafię odznaleźć tego miejsca.
- może tylko mi się wydaje że tam
byłem. Może to nie ta ulica?
Może to nie to miasto?

Krawężniki strącają mnie z chodnika
Zimne krople wody okradają z resztek
ciepłego oddechu. Drgam tylko
na kocich łbach nie trzymajac poziomu.


number of comments: 6 | rating: 9 | detail

RM

RM, 9 may 2010

***

od kiedy zabrakło światła w łazience
widzę swoje nagie ciało tylko palcami

dotyka mnie moja obca ręka. Pijana
tak jak ja. Wkłada mi palec do ust.

Pociąga, strzela.


number of comments: 44 | rating: 26 | detail

RM

RM, 9 may 2010

***

U murphego jestem dzisiaj 5B.
Żaden system nie pozwala mi przewidzieć
jaki symbol otrzymam jutro, pojutrze
i w każdy kolejny dzień powrotu
do mieszkania na Norskiej, do którego
mam coraz dalej, jakby miasto było
pompowane na gumowym baloniku,
a mnie ktoś bezboleśnie strugał
tępą żyletką czasu.

Tramwaj 23 wybiera objazd.
Barman wybiera niskie blondynki.
Ja daję się wciągnąć w rozmowę,
jak cytryna w tequile.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

RM

RM, 9 may 2010

***

Nie mamy prawa do dotyku.
Do myśli objętej wspólną cenzurą.

Łatwo się poślizgnąć na niepewności
swoich zahamowań.

Niebezpiecznie jest się
pogodzić z nieplanowaną
perwersją.


number of comments: 2 | rating: 7 | detail

RM

RM, 9 may 2010

pepsi

Pasują do siebie
jak nigdy przedtem
lepiej niż wczoraj
a tym bardziej jutro

gdy będziemy musieli
spojrzeć w nasze trzeźwe oczy
i skłamać: nigdy więcej


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

RM

RM, 9 may 2010

***

Telefony komórkowe zsuwają się powoli pod stoły.
Musisz się schylać na każdym kroku,
w moim kroku, w twoim kroku,
po kartę, taryfę lub okazję.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

RM

RM, 9 may 2010

language

la cubana, la casa
la love, la you, lala
ten język chętnie
włożyłbym w
kogoś innego


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

RM

RM, 9 may 2010

ewiersz

Ta jedna kropla potu spływająca po nagich plecach
jak po gładkiej powierzchni szklanego kieliszka
jest jedyną czystą kroplą w piekle, które sobie urządzamy.

Pachniesz luksusową. Pory twojej skóry wydzielają
kwaśny smak. Zlizuję bezczelnie, zanim barman
zamknie ten bar, zdążymy się urżnąć.

Delikatnym ruchem zgiętego palca wskazującego
wyciskam z ciebie ostatnią kroplę zniecierpliwienia.
Pragnienie jest już bardziej bólem, my jesteśmy
już raczej wrogami, a podniecenie napiętą
żyłką na skroni, bliską zerwania.


number of comments: 4 | rating: 8 | detail

RM

RM, 3 may 2010

Napompowany (rudym belgom)

Na Vaclavske Namesti
uśmiechnięta kobieta podchodząc,
pyta na co mam ochotę.

Nadkładam trzydzieści minut,
ale unikam schodzenia pod ziemię.
W metrze radio tylko szumi
słowami rozgniecionymi na pył.
Na końcu każdego wagonu skóra przesiąka
intensywnym zapachem porannego potu.

Odbijam się od punktów dużego miasta.
Od kobiety, która dokarmia wszystkie koty
na ulicy Kosickej. Od mojego project managera
i jego podszytymi pod wargą słowami:
"klient jsou ty cisla na nasim vyplatnim pasku".

Na Vaclavske Namesti
uśmiechnięty mężczyzna podchodząc,
pyta na co mam ochotę.

Wypełniam się tym miastem po brzegi.
Prędzej czy później pęknę,
albo zwymiotuję


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

RM

RM, 3 may 2010

okno Hrabala

w oknie na Bulovce przegląda się Praga,
absurd europy, ptaki nie dokarmione

unoszę się tramwajami jak Sindbad
nad miastem tysiąca nieprzespanych nocy

znowu nie odebrałem reszty w kasie
i pojechałem metrem w drugą stronę

po dwóch miesiącach odbijania się
od szyb wchodzę przez nie do środka


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

RM

RM, 3 may 2010

***

1.
W ciągu ostatniej godziny upłynęło zaledwie 10 minut.
Czas rozciągnął się jak guma do żucia. Przykleiłem się
Zwabiony jak mucha do żółtego lepu, słodkiej imitacji.

2.
Nie zdążę dobiec wszędzie jednocześnie.
Lepiej więc tylko metr, ale centymetr po centymetrze
Kalkulować swoją niby drogę do kolejnej gospody.

3.
Gdybym wyszedł kiedy krew była jeszcze ciepła,
Zdążyłbym na kolację. Praga nocą przy prędkości stu
Czterdziestu kilometrów na godzinę zamienia się w błysk.

4.
Życie przy prędkości stu czterdziestu kilometrów
Na godzinę odbite w szybie taksówki wydaje się
Bezpieczne i ciepłe jak okładka czeskiego playboya.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

RM

RM, 3 may 2010

dzieciństwo

Niebo liże mój mózg,
jak lody śmietankowe
z bakaliami.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

RM

RM, 3 may 2010

***

Rozwiązanie, jak najbardziej uproszczone, które wybieramy
będzie nam wprawdzie odpowiadało,
ale nie zostanie nam zaliczone, przez żadnego z Bogów.

Czarno-białe sroki goniące na gałęziach czarno-białych brzóz.
Za płotem lotnisko. Nie widać stąd dachów, anten, latawców
i papierowych samolotów wypuszczanych z okien.

Na wyciągnięcie ręki mam papierosa.
W tym wieku wypalamy się powoli.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

RM

RM, 3 may 2010

***

już po
parapetówce
po obronie
po wszystkim teraz
po schodach
w dół po
wódkę
po-
rozmawiaj z nią
rozmawiaj ze mną
po-
woli


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

RM

RM, 3 may 2010

***

Od rana pod klatkami grupki.
Piwo,
udekorowane kwiatami samochody.
Sobota,
wielki dzień kiboli i nowożeńców.

Wpatrzeni w siebie czują się nieswojo i obco.
Na parkingu białe welony,
obok pod sklepem, tłuste ekspedientki
i przygarbieni dwudziestoletni.

Patrzą spode łba na przejeżdżające merole,
zasłaniając ręką południowe słońce.
Ciepło, brak wiatru, pot na rękach i plecach.
Takie śląskie Alcatraz.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

RM

RM, 3 may 2010

kasowanie

Mam nadzieję, że mieszkanie jest puste gdy się budzę.
Można wtedy stanąć pod każdą ścianą niezauważony.

Pościel i sny z dnia na dzień coraz bardziej
pogniecione. O tej porze mam już za sobą
wszystkie etapy wczesnego poranka.

Leżę spocony z dłonią pomiędzy udami.
Zresetowałem swoje pragnienia. Teraz
mogę je od początku gromadzić jak nowe.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

RM

RM, 3 may 2010

***

Wchodząc do lasu nie wiem co jest
na końcu tej wąskiej ścieżki, która
niebezpiecznie wciąga coraz głębiej.

Zgubić się to nie zupełnie to samo, co być
szukanym. Żeby się zgubić niepostrzeżenie,
trzeba kogoś oszukać. Żeby zgubić się ostatecznie,
trzeba oszukać samego siebie. Zamknąć oczy,
pomyśleć o czymś przyjemnym.


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

RM

RM, 3 may 2010

na lepszą muzę

w tym roku nie ma szpaków
pociągi rzadziej odbierają mi poranki

w tym roku jesień przychodzi w lecie
coca cola jest słodsza niż my

w tym roku kolorów jest więcej
w oczach przepalonych od słońca

w tym roku zrobiłem bilans
może teraz przejdę do kontrataku?

inaczej niż zwykle ubieram się co rano
pod innym kątem patrzę z lustra

w tym roku odmierzam odległości
lepiej niż to bywało do tej pory


number of comments: 1 | rating: 7 | detail

RM

RM, 3 may 2010

przywiązanie

Spacer do "wacka" jak modlitwa
na placu pewnego świętego. Przestrzeni
utopionej w słonecznym koktajlowym kacu.

Zmęczeni upałem ludzie, nie odchodzą daleko.
Przywiązani do ławki pilnują cieni,
domów, cieni dzieci.

W upalne południe dzieci i domy,
schowane pod stopami czekają
na kolejny śląski podwieczorek.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

RM

RM, 29 april 2010

o Formie

Podczas spaceru koryguję
ustalone zaledwie na moment,
wzajemne położenie osób i światła.
Jak na przemalowanym obrazie,
dorysowana postać, przechodzi z psem
na druga stronę rzeki.

Teoretycznie przemieszczam się
z miejsca mniej konkretnego w bardziej
oczywiste i odwrotnie. Tylko jak to udowodnić?
Czekam na konfrontację tego co jest,
z tym co chciałbym, ażeby mnie spotkało
i ewentualnie nie dało żadnego wyboru.

Na miejscu sklepu mięsnego
sprzed kilku lat, wybudowano bank.
Stoję w kolejce do bankomatu, wpatrzony
w jego czarny otwór. Czekam na kiełbasę.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

RM

RM, 29 april 2010

o Przechodzeniu na drugą stronę

Odkrywam na skórze nowe rysy.
Drobne zadrapania pod powierzchnią.
Pozostałość po nie ukończonym w porę ruchu.

Światło stopniowo traci inicjatywę,
ustępując pod naporem mrużonych powiek.
Rzędy krzeseł przybierają nocne odcienie.

Odkładam przeterminowaną gazetę
na stos nieistotnych wydarzeń.
Napinam mięśnie płuc,
zbierając w jednym oddechu,
całe przetrawione powietrze.
Bilans strat i dokonań oscyluje,
wokół kłopotliwego remisu.

Zostało już tylko kilka godzin,
zanim jutro od nowa będziemy,
przewracać dzień na drugą stronę.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

RM

RM, 29 april 2010

o Wypełnianiu 3D

Pocieram policzkiem o szorstką ścianę,
przyciskając biodra do zimnego muru.
Kilkanaście centymetrów dalej
mój napęczniały brzuch wulgarnie
wypycha puste powietrze.

Zajmuję nie więcej miejsca niż monitor
albo otwarte pudełko po kawie.
Ja i mój żołądek, wypełniony kolacją
niczym pluszowy miś.

Te słowa mieszczą się w pewnych
granicach słyszalności. Ja cały
świetnie mieszczę się w sobie.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

RM

RM, 29 april 2010

o Blokach, skarpetkach i pisaniu

Rozpisany na piętra i metry kwadratowe,
wystawiam skarpetki za okno z widokiem.

Odkładam kolejne warstwy naskórka
na dzwonkach i klamkach. Zapycham
skrzynki na listy tonami krótkich spojrzeń.

Poranek na północ to nie to samo co poranek
na południe, no i nie każdemu dany, a kwiaty
pomimo to trzeba jakoś rozsadzać i podlewać.
Na szczęście w pisaniu to nie przeszkadza.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

RM

RM, 29 april 2010

o Jedzeniu

Im dłużej pochylam się nad tą samą okolicznością,
tym częściej stawiam na niej pytania nieistotne.
Obraz umyka koncentracji.

Tytuły kolejnych reality show układam w paczki po dziesięć
i chowam w brudnych ubikacjach, ryzykując
utratę wiarygodności.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

RM

RM, 29 april 2010

o Wieczorach w małych śląskich miasteczkach

Dublujemy swoje ślady spacerując wąskimi parapetami ulic.
Na tej wysokości powietrze ma słodki, landrynkowy smak.

Innym razem zamaskowani pod skórą policzka,
kradniemy chłodny oddech
marmurowych przystanków.

To też na sen,
ale bardziej.


number of comments: 0 | rating: 6 | detail

RM

RM, 25 april 2010

bloki

Dzielimy na niepewną spółkę
ten budynek. Wnosimy do niego
odciski palców i meble.

Polujemy na wolną przestrzeń,
ukryci w swoich malutkich zasadzkach
za drzwiami.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

RM

RM, 25 april 2010

laboratorium

włosy odrastają szybciej
od południowej strony głowy
staram się o tym nie myśleć

zwykły dzień kiedy strzelimy sobie palcami
jest dłuższy od typowego czwartku
ukrytego w rogu prześwietlonego pokoju
na końcu korytarza

irytujące charczenie kosiarki
potęguje uczucie głodu minuty
krótkimi krokami krążą wokół tarczy
zegara nie mogąc wyrwać się
z tej pętli gorącego popołudnia

krzyż okna rozciągnięty na ścianie
skłania się powoli do wyjścia
wskazując koniec męki zegar
nie pozostawia jednak złudzeń


number of comments: 5 | rating: 9 | detail

RM

RM, 20 april 2010

strach

boje się i strach powoli
bez przerwy nawet małej
chociażby na papierosa
przesuwa się pod skórą.

każdy ruch krępuje mięśnie
tym mocniej im bliżej serca
drąży. każda drobna bojaźń
odbija się na kondycji życia.

ściskam w dłoni powietrze,
chcąc je ostatecznie udusić.
zmiażdżyć siłą woli przetrwania.
tą małą irytującą niepewność.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

RM

RM, 11 april 2010

kiedy autobusy są już na końcu

Zawiało czarnym pyłem prosto w oczy.
Zlewa się delikatna siateczka obiektów.
Na wyciągnięcie ręki,

Przestrzeń do wczoraj spięta z niebem
szpalerem olbrzymich konarów,
teraz przestrzelona bezradnie
sterczącymi kikutami próbuje
odzyskać utraconą pozycję.


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

RM

RM, 11 april 2010

co pamiętam

niewiele poza tym
co pozorne
kolor lustra
odbitego w oku


number of comments: 8 | rating: 6 | detail

RM

RM, 11 april 2010

podróż

Warkocz światła splecionego z cieniem
wpada przez szybę pociągu i biegnie
z rąk do rąk, z ust do ust.

Ułożeni w hibernetycznej pozycji,
decydujemy się na przystanki w ostatnim momencie.
Wybierając pomiędzy obiecującą okolicą,
a kosztami pobytu w miejscowym barze.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

RM

RM, 11 april 2010

podejście

Sączymy się grubymi kroplami,
jak gęsty sok ze świeżych pomidorów.
Powoli.

Wspinamy pod górę zmęczeni
ale systematyczni jak wierni
na kolanach do świętego obrazu.

Bliskie oddechy współpodróżnych
nie pozwalają bezpiecznie
zamknąć oczu i odpocząć.

Autobus źle konserwuje
surowe mięso. Zaczyna być
niekomfortowo.


number of comments: 5 | rating: 7 | detail


10 - 30 - 100






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1